Archiwum Polityki

Łosoś, brokuły, sztuczne ognie

Obyczaj biesiadny ma w Polsce długą i piękną tradycję, dziś jednak przeżywa renesans za sprawą zagranicznych firm. Przyniosły one do naszego kraju praktykę świętowania rozmaitych okazji przy suto zastawionym stole. Wydają na ten cel miliony dolarów, ale znawcy twierdzą, że udane przyjęcie to dobra inwestycja.

Bankiet, przyjęcie, koktajl, lunch, dinner, party, piknik, poczęstunek - nazw i form biesiadowania może być bardzo wiele. Generalnie jednak imprezy organizowane przez firmy dzielą się na dwa rodzaje - wewnętrzne i zewnętrzne. Te pierwsze przeznaczone są dla pracowników. Służą umocnieniu ich związków z firmą, podkreśleniu troski szefów o swych podwładnych, stworzeniu motywacji do wydajniejszej pracy. Standardem są dziś dwie imprezy dla pracowników w ciągu roku: przyjęcie tuż przed świętami Bożego Narodzenia, czyli "Christmas-party" oraz letni piknik. Firmy bogatsze, o bardziej rozbudowanej obrzędowości, częściej zapraszają swoich ludzi na bale karnawałowe, przyjęcia okolicznościowe z okazji rocznic firmowych, przyjazdów i wyjazdów kolejnych szefów, szkoleń itd. Obiektem szczególnej troski jest pewien typ pracowników zatrudnionych w dużych koncernach, produkujących artykuły spożywcze lub kosmetyki. To dystrybutorzy - młodzi ludzie, którzy na co dzień w służbowych autach krążą po kraju, dbając, by w żadnym sklepie nie zabrakło firmowych produktów. To od nich zależy sukces handlowy i świadome tego firmy nie żałują pieniędzy, by nagrodzić ten wysiłek częstymi i wystawnymi przyjęciami.

Nakarmić i oszołomić

Nieco inny charakter mają imprezy zewnętrzne, przeznaczone dla osób spoza firmy. Te są fragmentem strategii public relations, czyli budowania wizerunku firmy. Efektowny i wystawny bankiet może być znakomitym sposobem zademonstrowania możliwości i rozmachu firmy. Wizja TV przed swym (nieudanym jak się okazało) startem oszałamiała gości bankietem dla 3 tys. osób w stołecznym centrum wystawowym na Mokotowie. Kilkanaście dni temu, z okazji kolejnego wejścia na telewizyjne ekrany, zorganizowała równie huczne poprawiny. Na megabankiecie w Jankach pod Warszawą bawiło się kilka tysięcy osób.

Polityka 41.1998 (2162) z dnia 10.10.1998; Społeczeństwo; s. 86
Reklama