Archiwum Polityki

Naciąg

Rynek usług audioteksowych (telefoniczne sekslinie, konkursy, porady, horoskopy itp.) podzieliło między siebie siedem spółek i Telekomunikacja Polska SA. Wszystkie one stosują chwyty przedłużające łączenie, co zwiększa ich zyski, a dzwoniących naraża na koszta. W części kraju są możliwości zablokowania rozmów z linią 0-700.

Kiedy ktoś dzwoni pod numer 0-700 7..., komputer w centrali firmy przełącza rozmowę do telefonu jednej z kilkunastu pań zatrudnionych przez spółkę. W największej działającej w Polsce - WPI - pracuje ich ponoć 120. Ponoć, bo jej zagraniczny szef unika dziennikarzy jak ognia.

- Witaj! Cieszę się, że dzwonisz. Mam na imię Beata - szepcze aksamitnym głosem do słuchawki pani Bożenka przerywając lekturę "Widnokręgu" Wiesława Myśliwskiego. Od półtora roku p. Bożenka obsługuje sekslinię "sam na sam" i ma ten komfort, że może pracować w domu. Za godzinę dyżurowania przy telefonie na początku dostawała 5 zł, teraz 6,50 zł. Rzecz jasna minus podatek.

Długo i namiętnie

Zadaniem p. Bożenki jest rozmawiać długo i namiętnie. Namiętnie, bo wtedy trwa to dłużej, cykają minuty, każda po 4,22-4,88 zł (z VAT). Rozmowy "jeden na jeden" są najdroższe, o czym informuje już sam numer; siódemka po 0-700 oznacza najwyższą, siódmą taryfę.

Największy ruch odnotowuje się od godz. 12 do końca dnia pracy. Potem jest przerwa i dopiero ok. godz. 22 rozmów raptownie przybywa, co trwa do 3-4 w nocy. Najliczniejsi klienci to pracownicy instytucji budżetowych i przedsiębiorstw państwowych, a ściślej ich biur i pracujący w nocy. Najlepsi klienci to wojskowi i policjanci.

- Wbrew pozorom - twierdzi p. Bożenka - większość dzwoniących nie chce usłyszeć ode mnie jakichś supersekshistorii, ale chcą się wygadać. Opowiadają na przykład o swoich najskrytszych seksualnych marzeniach, którymi zapewne nie podzieliliby się nawet z własną żoną. Telefon daje im poczucie anonimowości, rozluźnia, ośmiela.

Jednak co drugi-trzeci chciałby się spotkać. Wielu klientom wydaje się, że dodzwonili się do domu publicznego. Zdarzają się więc niewybredne propozycje. Czasem ktoś podyszy i odkłada słuchawkę.

Polityka 42.1998 (2163) z dnia 17.10.1998; Kraj; s. 28
Reklama