Archiwum Polityki

Taksówka pełna krwi

Łódź jest w szoku. Koledzy zastrzelonych dwa tygodnie temu taksówkarzy nie są pewni, czy jeśli złapią zabójcę, nerwy im nie puszczą. Może będzie miał tyle szczęścia, że policja złapie go przed nami, mówią. Jeśli nie, to niech lepiej od razu popełni samobójstwo.

To miał być najnormalniejszy w świecie kurs. Dziesiąta rano, centrum Łodzi, klient telefonuje z ulicznego automatu. Robert Krasoń z Radio Taxi Merc podjeżdża swoim Mercedesem LFI 9489, czarny metalik. Zabiera dwójkę pasażerów i... rozpływa się w powietrzu. Wieczorem Krasonia szukają już koledzy i cała łódzka policja. Dwadzieścia cztery godziny później czarnego LFI 9489 dostrzega Piotr Różejewicz, kolega z firmy. Rozpoczyna pościg. Uciekający Mercedes wypada z zakrętu i pakuje się w drewniany dom. Różejewicz wysiada, biegnie, dostaje kulę w szyję, umiera. W bagażniku rozbitego Mercedesa policja znajduje martwego Krasonia z pięcioma dziurami w głowie. Na tylnym siedzeniu leżą zwłoki dozorcy parkingowego.

Czwartkowy pogrzeb miał być wielką manifestacją taksówkarskiej solidarności. Także taksówkarskiego gniewu. Ubrani w niemodne, ciemne garnitury taksówkarze towarzyszą w ostatniej drodze 27-letniemu Piotrowi Różejewiczowi. Niestety, te garnitury muszą wyciągać z szaf coraz częściej, bo ich koledzy giną od noży i kul, jakby na ulicach toczyła się wojna. - Prawda jest taka, że to my jesteśmy w niej mięsem armatnim - mówi taksówkarz z łódzkiej firmy Taxi Helena.

Kilka tysięcy taksówkarzy stoi ciasno wokół świeżego grobu. Mikrofony stacji radiowych i telewizyjnych wyciągnięte na długich, aluminiowych szyjach łowią milczenie, które nagle rozrywa charczący głos. Pożegnalna mowa, jaka płynie, nie ma zgrabnej intonacji, pięknej frazy. To zupełnie pozbawiony formy, przeciągły, wściekły ryk. Taksówkarze gniotą w rękach czapki. Płaczą.

- Dlaczego mordujecie ich, młodych. Mam siedemdziesiąt sześć lat, mnie zamordujcie! - głos charczy z taką siłą, jakby chciał, żeby usłyszał go poszukiwany wciąż listem gończym jeden z zabójców, Piotr Aleksander Domański, student, lat 22, wysoki, szczupłej budowy ciała.

Polityka 43.1998 (2164) z dnia 24.10.1998; Wydarzenia; s. 18
Reklama