Archiwum Polityki

Rysowane kawały

Warszawskie Muzeum Karykatury obchodzi w tym roku dwudziestą rocznicę powstania. Z tej to okazji otwarto wystawę "Panorama Karykatury Polskiej 1945-1998", w dużym skrócie przypominającą wszystko to, z czego śmiało się kilka pokoleń rodaków. A przy okazji będącą nieco nostalgiczną i wcale pouczającą podróżą w przeszłość.

Zaraz po wojnie śmialiśmy się przede wszystkim z Hitlera. Już bez strachu, już nie w konspiracji, ale też jakby bez przekonania, bo wspomnienia niedawnej przeszłości bardziej skłaniały do smutku i zadumy, aniżeli satyry na wroga, którego i tak już nie było. Tym bardziej że rychło rysunkowy humor zaanektowany został niemal w całości na potrzeby ideologicznej walki. Pana z wąsikiem zastąpili na wiele lat nowi bohaterowie: Truman, Churchill, amerykańscy bankierzy, reakcjoniści, Tito. Agresywna i mało finezyjna satyra do znudzenia powielała obraz "złego"; grubego, z cygarem w zębach i frakiem na karku, bezwzględnego, kochającego wyłącznie pieniądze i nieustannie kombinującego, jakby tu zniszczyć budujący się, młody, promienny socjalizm. Po 1956 r. pasibrzuchy w cylindrach zanikły, zaś ich niechlubne miejsce zajęło NATO i czyhający na nasze ziemie niemieccy neofaszyści z NPD.

W miarę otwierania się Polski na świat ostrze satyry powoli subtelniało, złośliwości i rysunkowe insynuacje stawały się coraz delikatniejsze. Dziś, gdy dawni wrogowie są naszymi przyjaciółmi, a nowych wrogów nie ma, podupadła też - mająca tak wspaniałe tradycje polityczna satyra - szukająca podniet poza granicami kraju. Jej miejsce godnie zajął natomiast nieskrępowany śmiech z polityki wewnętrznej. Przez długie dziesięciolecia królował tu dowcip aluzyjny, zakamuflowany, ostrożny, którego mistrzem był Szymon Kobyliński. Stan wojenny znów przypomniał dawne czasy, satyra ponownie nabrała ostrości, znów stała się narzędziem walki, choć tym razem uprawianej nie w oficjalnych pismach, ale w ulotkach, podziemnej prasie, na murach.

W narodzie panuje przekonanie, że po 1989 r. umarła dobra tradycja politycznych kawałów. Wystawa pokazuje, że zamarła także polityczna satyra rysunkowa. Dziś można kpić ze wszystkiego i bez ogródek (może z wyjątkiem Kościoła, bodaj jedynego zachowanego tabu), a jednak ta góra możliwości rodzi mysz efektów.

Polityka 45.1998 (2166) z dnia 07.11.1998; Kultura; s. 58
Reklama