Kiedy Lech Grobelny na fali wolnorynkowej euforii przyjmował w Warszawie lokaty w Bezpiecznej Kasie Oszczędności, Narodowy Bank Polski miał już swoje smutne doświadczenia z bułgarskim depozytem. Wtedy wyglądało, że przepadł na zawsze. Dziś cień BKO ciągle straszy, natomiast NBP najprawdopodobniej odzyska swoje (nasze?) pieniądze. Morał z tego taki, że nie tylko amatorzy, ale i zawodowcy popełniają w finansach grube błędy, a państwo potrafi dochodzić swoich roszczeń skuteczniej niż obywatel.
Wszystko zaczęło się zimą 1989 r. Polska miała wówczas furę zagranicznych długów, ale też pewne rezerwy dewizowe (wartości 5-6 mld dolarów). Zadanie pomnażania tego kapitału, a przynajmniej utrzymania jego realnej wartości, w tamtych latach miał Bank Handlowy. To on był wówczas głównym agentem państwa we wszystkich operacjach zagranicznych. Drugie skrzypce grał NBP.
Obie instytucje wolną część naszych rezerw lokowały, zazwyczaj na krótkie terminy, na tzw. rynku międzybankowym. Przez całe lata nie miały żadnej wpadki. W grudniu 1989 r. i w styczniu 1990 r. NBP po raz pierwszy zdecydował się jednak złożyć w Bułgarskim Banku Handlu Zagranicznego (dziś nazywa się Bulbank) kilka trzymiesięcznych depozytów na łączną sumę 44 mln niemieckich marek i 25 mln dolarów. Już w marcu Bułgarzy stwierdzili, że z powodu własnej katastrofalnej sytuacji finansowej będą spłacać odsetki, ale nie zwrócą kapitału. Rok później zaprzestali wypłat oprocentowania. Na przeszkodzie nie stały jednak względy polityczne, a rzecz dużo bardziej prozaiczna - pusta kasa w Sofii.
Decyzja o umieszczeniu sporej sumy dewiz akurat w Bułgarii, gdy do dyspozycji był prawie cały świat, z dzisiejszej perspektywy wydaje się szczytem beztroski. W Narodowym Banku Polskim przekonują, że jednak niesłusznie. Proszę pamiętać, mówi wicedyrektor departamentu operacji zagranicznych NBP Donald Malicki, że w tamtych czasach ZSRR to było państwo o bardzo wysokiej wiarygodności kredytowej, dostające pożyczki na skinienie. Jego polityczny i gospodarczy parasol rozciągał się nad najwierniejszymi sojusznikami, np. NRD i Bułgarią. Oczekiwano, że w trudnych sytuacjach wielki brat wyciągnie pomocną dłoń.