Archiwum Polityki

Popioły rozrzuci wiatr

Skąd bierze się zdziczenie sprawców i szczególne okrucieństwo zbrodni, które systematycznie wstrząsają opinią publiczną? Jak je karać? Masową akcję zbierania podpisów w sprawie przywrócenia kary śmierci zainicjowali taksówkarze po serii morderstw, których ofiarami padli ich koledzy. Najwyższej kary dla morderców - jako jedynego sprawiedliwego zadośćuczynienia - domagano się też po zabójstwie Tomka Jaworskiego. Żądają tego uczestnicy czarnych marszów. Czy krańcowe zaostrzenie represji przywróci spokój i poczucie bezpieczeństwa? Swój pogląd przedstawia doświadczony adwokat, senator z ramienia AWS, scenarzysta moralistycznych filmów Krzysztofa Kieślowskiego. Widzę trzy groźne zjawiska jeśli idzie o działalność kryminalną i funkcjonowanie instytucji powołanych do jej zwalczania.

Pierwsze, to przestępczość znana od początku świata, wynikająca z mechaniki życia społecznego opartej na pazerności i chęci posiadania dóbr materialnych. Ludzie dotknięci tymi cechami pragną uzyskiwać te dobra nie w ramach ustalonych reguł gry, ale wbrew nim. Działają w sposób przemyślany i często tworzą grupy do zdobywania coraz większego bogactwa. Kiedy już wejdą w jego posiadanie, zaczynają tworzyć własne, hermetyczne wspólnoty przestępcze, państwa w państwie, zmierzające do uzyskania wpływu na gospodarkę i politykę. W Polsce nazywamy to zorganizowanymi grupami przestępczymi, w innych krajach - mafią. Instrumentami działania tych grup są: strach, terror, przemoc fizyczna, korupcja, szantaż.

To stwardnienie rozsiane w wolnym społeczeństwie i demokratycznym państwie prawa, zaczyna kruszyć, ograniczać tę wolność i to demokratyczne państwo. Obserwujemy, jak zwykli ludzie swoje wolne decyzje stopniowo uzależniają od istniejącej choroby. To ona zaczyna decydować o ich istotnych wyborach życiowych. Jako adwokat i senator wielokrotnie obserwowałem młodych ludzi, którzy chcieli kupić dom, ziemię, ale zastanawiali się, czy warto, czy ktoś nie przyjdzie i ich nie obrabuje. Albo pragnąc założyć sklep zapożyczali się, startowali z nadzieją, a jako pierwsi w tym sklepie pojawiali się inni młodzi ludzie z tzw. propozycją nie do odrzucenia, dotyczącą haraczu. Dwa razy zetknąłem się z przypadkiem, że ludzie po prostu likwidowali interesy, ponieważ nie chcieli w tym wszystkim uczestniczyć. Nie ze strachu nawet, ale dla uzyskania spokoju i z niezgody na uczestniczenie w tym bagnie.

Ta sfera przestępczości dotyka nas wszystkich bezpośrednio, ale o dziwo, nie budzi wielkiej sensacji. To nie jest już dobry materiał na informacje w mediach. Mam wrażenie, że przyzwyczailiśmy się do takich sytuacji.

Polityka 49.1998 (2170) z dnia 05.12.1998; Kraj; s. 20
Reklama