Archiwum Polityki

Twardziel za biurkiem

Książeczki zdrowia menedżerów są zupełnie puste. Można z tego wysnuć wniosek, że to najzdrowsza praca na świecie. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie. Biznes-men odwiedza lekarza tylko wtedy, kiedy musi, czyli podczas obowiązkowych badań okresowych i kiedy naprawdę coś go przyciśnie. Ale wtedy już od drzwi krzyczy: - Zwolnienie wykluczone!

Nie wiedzą, co to urlop albo weekend za miastem. Z przyrodą obcują wyłącznie podczas służbowych pikników. Przy biurku spędzają kilkanaście godzin dziennie, przykuci do klawiatury komputera. Jadają nieszczególnie zdrowo i nieregularnie. Podczas służbowych lunchów w dobrych restauracjach nie myślą o jedzeniu, a raczej o interesach. Wypijają hektolitry mocnej kawy, palą, kiepsko śpią. Trudno się temu dziwić, bo nieregularny tryb życia, częste podróże na znaczne odległości i zmiany klimatu doprowadzają do szaleństwa ich biologiczny zegar. Po stresującym dniu organizm jest tak nabuzowany adrenaliną, że o błyskawicznym zaśnięciu można tylko marzyć. Przed oczyma przesuwa się wówczas kartoteka zaległości, spraw niedopilnowanych, błędów, potknięć i obaw, że coś można było zrobić lepiej. Niektórzy ratują się tabletkami nasennymi, ale kac, który pojawia się na drugi dzień, jest trudny do zniesienia.

Polska kadra menedżerska to w znakomitej większości młodzi ludzie, zwykle bliżej trzydziestki niż czterdziestki. Jeszcze nie mają dużych brzuchów, zwyrodniałych kręgosłupów ani tętnic oblepionych złogami cholesterolu. Ale prawdopodobnie będą mieli, bo takie są konsekwencje ciągłego życia na przyspieszonych obrotach, stresu, przemęczenia i nieregularnego odżywiania.

Mówią, że są świadomi faktu, że krzywdzą swoje ciało i że wcześniej czy później upomni się ono o swoje. Liczą się z tym, że zapewne pożyją o parę lat krócej niż ich "normalni" rówieśnicy, że mają statystycznie większe szanse zapadnięcia na zawał serca, udar mózgu, miażdżycę itd. Trudno, tyle kosztuje sukces. Na szczycie nie ma miejsca dla mięczaków. A do stracenia jest wszystko. Co roku mury szkół wyższych opuszczają setki absolwentów wydziałów zarządzania, marketingu, ekonomii. Są młodsi i coraz lepiej wykształceni.

Polityka 49.1998 (2170) z dnia 05.12.1998; Społeczeństwo; s. 94
Reklama