Cud nie zdarza się codziennie - powiada Księga. Gdyby cuda zdarzały się codziennie, ilu ministrów obecnego gabinetu musiałoby podać się do dymisji? Zwłaszcza tych, którzy zapewniają, że mają do spełnienia - misję. Rząd jako placówka misjonarska... A dookoła busz, wypełniony ludem nie do końca ochrzczonym. Ratuje nas tylko to, że misjonarze niechętnie rezygnują. To zrozumiałe: kto ich zastąpi? Gdzie szukać ukrytych dotąd talentów? Przecież przetrząśnięto już pakamery, salki parafialne, warsztaty samochodowe. Skąd zresztą brać niezbędne podczas sprawowania urzędu - najpierw dobre, potem zaś coraz lepsze samopoczucie? Politycy przypominają artystów. Jest tak, jak w historyjce o Menuhinie. Zapytano go, co sądzi o Koganie.
- Kogan... Kogan... Ach, prawda - to trzeci skrzypek na świecie.
- A kto jest pierwszym?
- Ja.
- A drugim?
- Drugich jest wielu.
Zbliżają się święta. Podobno w tym roku nie doczekamy się św. Mikołaja. Zaprotestował przeciwko zsyłce na ziemię.
- A po cholerę mi to łażenie z prezentami! Dorwie mnie sędzia Nizieński i zlustruje. Było, nie było, my - emeryci jesteśmy w tym samym wieku.
Nie zanosi się na to, że zakończy się, znana z wypowiedzi kombryga Millera - wojna polsko-polska. Socjaldemokracja wyprowadziła z Kongresowej sztandar. Ale nie białą flagę. Co z szopką? Daleki od subtelności, krnąbrny ludek podpowiada, że owszem, szopka będzie. Tyle że na jednym żłobie się nie skończy, zważywszy na apetyty awuesowskiej braci. W okolicach szopki niezbędny jest parking. Też strzeżony. Żeby wicepremier Tomaszewski mógł zajechać kawalkadą autek z ochroniarzami. O czym jeszcze mówi się na mieście? Są tacy, którzy chwalą Wieszcza. Raz jeszcze dowiódł, że potrafił przewidzieć przyszłość.