Archiwum Polityki

Nasz sąsiad Hiszpania

Powiedzonko, gdzie Rzym, gdzie Krym odzwierciedla rozległe przestrzenie Europy, na pozór niczym ze sobą nie związane. Zdarzyło mi się niedawno przejechać w przeciągu kilku dni z Kamieńca Podolskiego do Segovii po to, aby uczestniczyć w akademickim spotkaniu poświęconym dwóm krańcom Europy.

W spotkaniach akademickich dominują najczęściej tematy specjalistyczne i nasłuchałem się co niemiara opowieści o Janie Dantyszku, pośle, później biskupie, jego nieślubnych córkach i literackiej spuściźnie, a w przerwie obrad oglądałem Alcazar, który robi wrażenie dekoracji z kreskówki Walta Disneya (i dlatego zapewne tak namiętnie fotografują go Japończycy). A swoją drogą Walt Disney zawładnął uniwersalną wyobraźnią, o czym miałem okazję przekonać się wysyłając syberyjskie dzieci do Malborka, z którego wróciły zachwycone, bo zamek był jak na obrazkach, na których się wychowały. W konkurencji podobieństw do Disneya Alcazar jest doskonalszy, bo w przeciwieństwie do Malborka jest po prostu nieprawdopodobny, wygląda jakby w założeniu miał być wyrazem przesady, o którą w tradycji hiszpańskiej nie jest trudno.

Podobieństwa między Polską a Hiszpanią zaczynają się właśnie na poziomie kresów. Przez stulecia byliśmy dwiema flankami Europy wystawionymi na spotkanie z cywilizacją islamu. To co dla Hiszpanów było rekonkwistą, czyli odzyskiwaniem utraconego półwyspu, dla nas było walką z nawałnicą ze wschodu, najpierw tatarską, a potem turecką. Kontakt z Turcją przez wieki łączy bezpośrednio oba nasze kraje, jako że imperium znad Bosforu sięgało z jednej strony Kamieńca na Podolu, a z drugiej strony Maroka. Kiedy budowano pod Warszawą kalwarię w Górze Kalwarii, miejscowy biskup posłał wóz po ziemię aż do Jerozolimy, która wówczas leżała w Turcji i wóz ten mijał granicę turecką na Podolu, czyli odbył podróż po sąsiedzku, do mocarstwa, z którym graniczyła zarówno Polska, jak i Hiszpania.

Polityka 51.1998 (2172) z dnia 19.12.1998; Zanussi; s. 98
Reklama