Archiwum Polityki

Rozdarty czterdziestolatek

Najtrudniej podjąć decyzję po czterdziestce. Rząd właściwie odradza przystąpienie w tym wieku do drugiego filaru, ostrzegając, że łączna emerytura z obu filarów może być nawet nieco niższa, niż przy pozostaniu tylko w ZUS. Towarzystwa emerytalne - wręcz odwrotnie. Jeśli nawet ty nie zarobisz - przekonują PTE - to zyska twoja rodzina. Co więc robić?

Nie słuchać rad, ale uważnie analizować argumenty. Jeśli brać pod uwagę symulacje, to raczej warianty pesymistyczne niż optymistyczne. Według tego, co wyliczono w biurze pełnomocnika rządu do spraw reformy emerytalnej - osoby, którym do końca kariery zawodowej zostało około piętnastu lat (czyli mężczyźni przed pięćdziesiątką, kobiety około 45 roku życia) mają nikłe szanse, żeby się na drugim filarze wzbogacić. Ich emerytura z obu filarów najprawdopodobniej będzie prawie identyczna z tą, którą dostałyby tylko w ZUS. Jeśli zaś gospodarka będzie przeżywała większe kłopoty, na drugim filarze mogą nawet stracić. Ile? Przy średnich zarobkach ta różnica może wynosić około kilkunastu złotych miesięcznie. W wersji optymistycznej - tyle samo można zyskać. Czy, wobec tego, warto w ogóle w tym wieku rozglądać się za jakimś towarzystwem?

Wyniki PTE zależeć będą od wyników całej gospodarki. Towarzystwa niewiele ugrają, jeśli rząd nadal tak chętnie będzie rozdawał nasze wspólne pieniądze (z podatków) grupom, "którym się one słusznie należą". Utrudnia to bowiem rozwój gospodarki i przesuwa nasze wyliczenia bliżej wersji pesymistycznej.

Towarzystw jest już szesnaście, w ostatnich dniach doszło PTE utworzone przez Pekao SA i amerykańską grupę kapitałową Alliance Capital Management, a jeszcze kilka czeka na licencję Urzędu Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi. Nie ma mowy, żeby tortu starczyło dla wszystkich, niektóre wypadną z rynku. Są i takie, o których konkurenci mówią, że zakończą swoją działalność na zgromadzeniu grupy klientów i przekazaniu ich innemu towarzystwu. Do takich spekulacji zachęca skład udziałowców, wśród których nie ma nikogo z liczącym się doświadczeniem na rynkach kapitałowych. Z takim towarzystwem lepiej się nie zadawać, to strata czasu i pieniędzy.

Polityka 11.1999 (2184) z dnia 13.03.1999; Gospodarka; s. 66
Reklama