Archiwum Polityki

Bezdroża

++

5 nominacji

Film „Bezdroża” Alexandra Peyne’a dostał aż pięć nominacji do Oscara (w tym dla najlepszego filmu), co należy przyjąć z należnym szacunkiem, choć nie bez lekkiego zdziwienia. Fabuła – prawie że banał. Dwóch trzydziestolatków – nieudany pisarz (a właściwie żaden pisarz, tylko autor książki, której nikt nie chce wydać) i zgrany aktor serialowy, który wpada w zachwyt, jeśli ktoś go jeszcze rozpoznaje – wyrusza w podróż po Kalifornii w celach rozrywkowych. Ten z serialu, w którym raczej nie grał pierwszego amanta, wkrótce się żeni, więc chce jeszcze pokosztować wolności. Jego kompan, rozwodnik, spokojniej reaguje na widok kobiet, w ogóle w tej parze jemu przypada rola osobnika bardziej sentymentalnego. Jest tu uwielbiany przez kino amerykańskie motyw drogi, przy której jednak nie czekają podróżników jakieś wciskające widza w fotel przygody. Aktor romansuje, „pisarz” się frustruje. Ciekawiej robi się wówczas, kiedy trafiają do kolejnej winiarni, by smakować skarbów kalifornijskich winnic. Jak się okaże, wymagania alkoholowe też mają zróżnicowane, rozwodnik reprezentuje gust wyrafinowany, żonkoś po prostu chce się upić. Przy okazji możemy posłuchać naprawdę interesujących rozmów o naturze win (coś dla Marka Kondrata). Ale jest też niebanalna obserwacja obyczajowa, a nawet trochę niegłupich rozmyślań o życiu. Plus naprawdę świetne zdjęcia, sporo humoru, bardzo dobre aktorstwo (główne role grają nie żadne gwiazdy, lecz Paul GiamattiThomas Haden Chuch). Widocznie Amerykanie znowu zatęsknili za zwyczajnym kinem, łączącym mały realizm z małą poezją.

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe

Polityka 5.2005 (2489) z dnia 05.02.2005; Kultura; s. 59
Reklama