Archiwum Polityki

Przerwany wieczór

Errare humanum est. Na ile jednak można errorować. W "Polityce" z 10 kwietnia, w dziale "Opinie" cytowana jest wypowiedź "O. Jacka Salija OP - jezuity". Chryste Panie! OP to wszakże skrót od Ordo Fratrum Praedicatorum, czyli znak firmowy dominikanów. To tak, jakby napisać: Leszek Miller SLD - chrześcijański demokrata. Jezuici pieczętują się literkami SJ (Societas Jesu), co w Galicji tłumaczone było na "Schlane Jungen", czyli "sprytne chłopaki". Relacje między dwoma zakonami odzwierciedla dowcip, który opowiadał mi ojciec Polvorosa OP: Jezuita przejechał skrzyżowanie na czerwonym świetle i uderzył w bok samochodu prowadzonego przez dominikanina. Natychmiast wyskoczył i podbiegł do poszkodowanego. Drogi ojcze! Jakże mi przykro. Na pewno jest ojciec zaszokowany. Proszę - oto piersiówka koniaku, niech się ojciec napije, to ulży nerwom. Dominikanin pociągnął parę łyków, po czym oddał butelkę jezuicie. Na to jezuita: - Ja za chwilę. Najpierw niech policja każe nam pochuchać w baloniki. Ja się napiję potem. I jak tu można mylić SJ z OP!?

Podobnie jak jezuita dominikanina potraktował mnie Jerzy Pilch (może Jan Nowicki w "Przekroju" korespondować co tydzień z Piotrem Skrzyneckim w zaświatach, to i ja mogę od czasu do czasu z Pilchem na cieszyńskich antypodach). Pilch oto niczym czołg najechał na Żeromskiego. Ja mu dobrotliwie i ze zwykłą mi łagodnością starałem się wytłumaczyć, żeby się od... W odpowiedzi pomieścił Jerzy w "Polityce" piętnaście dowcipów na mój temat, z czego dziewięć dobrych, trzy przeciętne, dwa do dyskusji i jeden niesmaczny. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że jest to wynik znakomity. Gdyby w Rzeczypospolitej obowiązywała taka statystyka, to ludzie chodziliby uśmiechnięci od rana do wieczora, ustałaby emigracja, a rzeki płynęłyby białym winem.

Polityka 17.1999 (2190) z dnia 24.04.1999; Stomma; s. 98
Reklama