Archiwum Polityki

Ani boso, ani w ostrogach

W ubiegłym roku blisko 60 proc. dorosłych Polaków nie kupiło ani jednej książki, a ponad połowa - ani jednej nie przeczytała. Taka informacja ukazała się w dniu otwarcia 44 Międzynarodowych Targów Książki w Warszawie i z pewnością położyła się niewielkim cieniem w gwarnych korytarzach Pałacu Kultury i Nauki.

Sprzedanie dziesięciotysięcznego nakładu, jeszcze parę lat temu uważane za normę, dziś jest wielkim sukcesem danym tylko nielicznym. A jednak przez te parę majowych dni na Targach panuje nastrój beztroskiego festynu, oficyny trzymają fason, zaś tłumy zwiedzających każą zapomnieć o ponurej statystyce czytelnictwa.

Tysiące nowości i zawrotny szum informacyjny powodują, iż dziś równie ważna jak treść jest promocyjna oprawa książki. Już nie tylko bezbłędna graficznie, przyciągająca wzrok okładka, najwyższej klasy papier czy przepiękne ilustracje, ale także plakaty, foldery, własne kluby czytelników, gadżety, transakcje wiązane (kupisz dwie książki, trzecią dostaniesz za darmo).

Zabawną promocję wymyśliła Oficyna Rytm sprzedająca swe książki poświęcone najnowszej historii Polski z 15-procentową bonifikatą dla b. członków PZPR, ZSL i SD. Prószyński i S-ka otworzył księgarnię internetową, Świat Książki kusił wielkim napisem "Jesteś u siebie". Kąciki niektórych oficyn bardziej przypominały miniscenografie teatralne, aniżeli stoiska z książkami. Najbardziej widoczna na targach Muza wstawiła błyszczącego chromem Harleya Davidsona (ukazał się album o tym motocyklu), zaś pierwsze książki z 15-tomowej serii dzieł Ernesta Hemingwaya ozdobiono strojem torreadora i militariami z czasów wojny domowej w Hiszpanii.

O dziwo, ciągle żywa i popularna jest instytucja spotkań z autorami i podpisywania książek. Lista pisarzy, których udało się ściągnąć w tym roku na targi, była imponująca: od Jonathana Carrolla, Wiktora Suworowa i Władimira Bukowskiego po Tadeusza Różewicza, Kazimierza Kutza, ks. Jana Twardowskiego. Wybór był wielki, w każdej godzinie trwania targów na swych miłośników czekało co najmniej dziesięciu ludzi pióra. Do niektórych - jak za dawnych czasów - ustawiały się długie kolejki, inni smętnie i samotnie przesiedzieli swą regulaminową godzinę.

Polityka 21.1999 (2194) z dnia 22.05.1999; Wydarzenia; s. 18
Reklama