Archiwum Polityki

Krety

Przeżywamy inwazję kretów na nasz ogród.

Kret jest jak wiadomo zwierzęciem podziemnym więc samych agresorów nie widzimy. Natomiast z godziny na godzinę wyrastają na trawniku nowe stożki czarnej ziemi zwane od ich twórców kretowiskami. Krety nie mają w kulturze najlepszych notowań. Średniowiecze uważało je za zwierzęta potępione i związane z czarną magią. Słowacki, którego jubileusz czcimy, pisał z odrazą w "Samuelu Zborowskim": "A tam zaledwo taka mała dusza, - Że formą rządu gdzieś cokolwiek rusza - Jak kret podziemny". Z historii bliższej pamiętamy agentów imperializmu, którzy "ryją jak krety pod zdobyczami socjalizmu". Zaczęliśmy więc krety z Basią zwalczać. A robi się to tak: po rozgrzebaniu kretowiska znajdujemy wylot tunelu. Wpychamy do niego specjalną pigułę o zapachu, którym, co jest naukowo sprawdzone, zwierzę brzydzi się szczególnie. Następnie zatykamy kanał, żeby cały odór szedł do wewnątrz. Obsługując tak systematycznie wszystkie kretowiska, w parę a najdłużej kilkanaście dni, wypychamy krety do sąsiada.

Wiemy oczywiście skądinąd - i nie mamy nic przeciwko kretom jako takim - że są to zwierzęta ze wszech miar pożyteczne, prawnie chronione tak we Francji jak i w Polsce. Właśnie teraz, gdzieś koło uschniętej jabłoni pani kretowa przygotowała komorę lęgową i może przyszły na świat malutkie, nagie i ślepe kreciątka. Kamień by się wzruszył. A my nie! My w nie smrodliwymi chemikaliami. Won do sąsiada! Owszem, krety spulchniają ziemię i robią ją bardziej żyzną. Tylko, do cholery jasnej, my mamy trawnik a nie warzywnik, więc specjalnego pulchu nam nie trzeba (nie mylić z pilchem, bo pilchy /myoxidae/ to rodzina gryzoni o krępym ciele, wąskiej głowie, zaostrzonym pysku, dużych oczach i prawie nieowłosionych uszach, prowadząca nocny tryb życia).

Polityka 21.1999 (2194) z dnia 22.05.1999; Stomma; s. 106
Reklama