Archiwum Polityki

Czynem witamy

Na odsłonięcie czekają nowe pomniki Jana Pawła II. Miasta, które ma odwiedzić, prześcigają się w inwestycjach. Na trasie pielgrzymki rosną gigantyczne ołtarze, wiesza się billboardy, montuje telebimy. Jedni liczą koszty, inni szacują zyski. I choć Kościół wciąż powtarza, że pieniądze nie są tu sprawą najważniejszą, wątek ekonomiczny nie zarysował się tak mocno, jak obecnie, podczas żadnej z poprzednich pielgrzymek. W medialno-finansowej gorączce ginie religijny nastrój.- Papieskie pielgrzymki do kraju zawsze obok wymiaru religijnego miały wymiar patriotyczny, polityczny czy wreszcie ludyczny - mówi religioznawca prof. Zbigniew Mikołejko. - Stawały się także manifestacją ludowego katolicyzmu, rodzajem wielkiego spektaklu. To zjawisko się potęguje.

Monumentalizm przygotowań przybrał niespotykane dotąd rozmiary. Gdzieś w tle przebija niewypowiadane głośno przeczucie, że jest to być może podróż pożegnalna. Ale nie jest to zapewne jedyna przyczyna. Przed każdą wizytą Jana Pawła II padało pytanie: do jakiej Polski przyjeżdża papież? W sposób najbardziej oczywisty nasuwa się odpowiedź, że dziś jest to Polska współrządzona przez prawicę, która przynajmniej w sferze deklaratywnej identyfikuje się z papieskim nauczaniem, a przywiązanie do katolicyzmu wpisała w polityczny program. Chce więc w sposób szczególny przyjąć Ojca Świętego, a przy okazji podreperować nie najlepszy ostatnio wizerunek publiczny.

Ale jest to także Polska cierpiąca na kompleks prowincjonalizmu i przeciętności. Straciliśmy poczucie misji, nasz wkład w obalenie komunizmu powoli przechodzi do historii. Zachód, owszem, docenia nasz sukces ekonomiczny, ale to nie przekłada się w sposób wymierny na poczucie dumy narodowej. Nie mamy światu znów tak wiele do zaproponowania. Jesteśmy średnim krajem antyszambrującym w poczekalni Europy. Polski papież, głowa Kościoła i szanowany na całym świecie autorytet jest bez wątpienia tym, czym możemy się pochwalić. Byłby więc Jan Paweł II naszym snem o potędze, lekiem na kompleksy, dzięki któremu możemy świecić blaskiem, choćby odbitym, bo spływa na nas część jego splendoru i wielkości?

- Tak jak polskość często utożsamiano u nas z katolicyzmem, tak postać papieża odbierana bywa właśnie jako tej polskości nośnik, bardziej niż znak katolickiego uniwersalizmu - mówi prof. Mikołejko. - Kult jego osoby przekracza już wymiar doczesny i normy ziemskie. Można powiedzieć, że jest wręcz rodzajem bałwochwalstwa, które wraz z ludowym katolicyzmem określane bywa polską schizmą.

Łabędź na wysokościach

W sposób najbardziej spektakularny monumentalizm objawił się w projektach ołtarzy.

Polityka 22.1999 (2195) z dnia 29.05.1999; Raport; s. 3
Reklama