Archiwum Polityki

Ludzie byli

Radość dla nostalgików: to, co już było - wraca, przypomina o sobie. Złotą serię rozpoczął Wałęsa. Pewnie przejrzał swój dzienniczek. I tam przeczytał:

1990 - Nie chcem, ale muszem.
1995 - Chcem, ale wyborcy nie muszom.
1999 - Znowu muszem, Mańka skruszem!

Ucieszyłem się, że Lech W. myśli o prezydenturze. Bez jego obecności na scenie i za kulisami humor rodzimy zepsiał i zmarniał. Ostatni bodajże żarcik o byłym prezydencie objaśniał powód przedwczesnego posiwienia jego wąsów: - Tam przeniosły się szare komórki - szeptali cynicy, dla których nie ma nic świętego. Teraz nadarzy się okazja do recydywy dowcipów. Wstępną kampanię nosiciel klapy zaczął od wypomnienia Marianowi Krzaklewskiemu, że nie ma Nobla. Ryzykowne to wspomnienie. Może trafić się Nobel. Kto, jeśli nie Marian K., dokonał sławnego odkrycia? Odkrył Buzka.

Najżywiej poruszyła mnie wiadomość, że pragnący zmienić adres (nudne te Polanki) na Pałac Prezydencki - jak za dawnych lat, rusza w Polskę. Żeby zorientować się w nastrojach. Wsłuchać się w głosy tych, co pój-dą do urn. No i zaspokoić ciekawość elektoratu, lubiącego obcować na żywo i w kolorze z Wielkościami. W wydanych w 1992 r. "Listach dzieci" do Wałęsy Piotruś (z klasy czwartej "a") tak sformułował swoje marzenie: "Chciałbym osobiście z Panem porozmawiać. Zobaczyć Pana samochód..." Czy można zawieść zaufanie Piotrusia, będącego już dziś Piotrem? Jest samochód do pokazania? Jest. Sekretarza Marka Karpińskiego (po stosunkowo niewielkim przebiegu) również warto pokazać. Przebieg wizyty da się odtworzyć, posługując się zmodyfikowaną historyjką z przeszłości.

- Dryń, dryń - dzwoni domofon.
- Kto tam?
- Elektryk.
- Ależ u mnie nie ma żadnej awarii.

Polityka 22.1999 (2195) z dnia 29.05.1999; Groński; s. 93
Reklama