Archiwum Polityki

Bezbarwny kapitał

To było - na polskim rynku finansowym - małe trzęsienie ziemi. W minionym tygodniu, w ciągu 24 godzin, Skarb Państwa sprzedał - w sumie za półtora miliarda dolarów - kontrolne pakiety akcji dwóch dużych banków: grupy Pekao SA i Banku Zachodniego. Tym samym, po 10 latach, skończył się najważniejszy etap prywatyzacji polskiego sektora finansowego. To co się stało, nie wszyscy jednak uważają za sukces.

Oba banki zostały kupione przez instytucje zagraniczne. 52 proc. akcji Pekao SA przejęło włosko-niemieckie konsorcjum Unicredito Italiano-Allianz, a BZ (80 proc. akcji) trafił w ręce Allied Irish Bank. Szczególnie ta pierwsza transakcja od początku wzbudzała bardzo dużo emocji. W końcu przetarg, jeśli porównać przychody, dotyczył drugiego co do wielkości polskiego banku, firmy o długiej, szacownej historii i niemałych aspiracjach na przyszłość.

Ciekawe, że najważniejsze, na poły nieformalne starcie w tej sprawie odbyło się kilka miesięcy wcześniej i to nie w gronie finansowych ekspertów, ale głównie polityków. Tu zderzyły się dwie opcje: "narodowców" (m.in. Andrzej Olechowski, Henryk Goryszewski, Wiesław Kaczmarek), którzy uważali, że grupa Pekao SA (wchłonęła średnie, państwowe banki z Łodzi, Lublina i Szczecina) powinna jednak zostać sprzedana inwestorom krajowym i łatwiej realizować politykę finansową państwa oraz "liberałów" (Emil Wąsacz, Alicja Kornasiewicz), utrzymujących, że przede wszystkim liczy się wysoka cena oraz interes samego banku.

Jedynym realnym kandydatem tej pierwszej grupy był Bank Handlowy, który ma taką strukturę zagranicznego akcjonariatu, iż polski zarząd zachowuje dużą swobodę działania, więc od biedy może spełniać kryteria "polskiej instytucji finansowej". Wyspecjalizowany w obsłudze przedsiębiorstw Bank Handlowy od dawna potrzebował rozwiniętej sieci oddziałów i Pekao SA wydał mu się wprost idealnym uzupełnieniem własnej oferty. Całkiem innego zdania był jednak sprzedający, czyli kierownictwo Ministerstwa Skarbu i zarząd Pekao SA. Od początku zgodnie szukali dużego, zagranicznego inwestora, który zaoferuje najwyższą cenę, by podratować budżet, wniesie najnowsze bankowe technologie, a przede wszystkim doinwestuje grupę, która ma teraz ogromne potrzeby finansowe.

Polityka 27.1999 (2200) z dnia 03.07.1999; Wydarzenia; s. 16
Reklama