Archiwum Polityki

Worek sekt

W ostatnich latach ośrodki antykultowe w Polsce rozpętały prawdziwą histerię. Wrzucając do jednego worka buddystów z satanistami i ruch Hare Kryszna z Antrovisem, nazywają wszystkich hurtem sektą i oskarżają o psychomanipulacje, porywanie ludzi, handel bronią, narkomanię, seks zbiorowy i kazirodztwo. Zdarzały się nawet przypadki fizycznej agresji wobec innowierców. Ci postanowili dochodzić swych praw na drodze sądowej - i jak do tej pory wygrywają.

Na początku tego roku ruch Hare Kryszna wygrał proces o zniesławienie ze Stowarzyszeniem Civitas Christiana ("Kriszna wróg Jezusa"). W ubiegły wtorek Sąd Okręgowy w Lublinie nakazał Annie Łobaczewskiej z Ruchu Obrony Rodziny i Jednostki (RORiJ) sprostowanie nieprawdziwych informacji, jakie rozpowszechniała na temat Instytutu Wiedzy o Tożsamości Misja Czaitanii. W Krakowie prokuratura podjęła postępowanie przeciwko Lidze Republikańskiej. Kolejne procesy szykują się w Poznaniu (przeciwko Ruchowi Młodego Pokolenia z powództwa Misji Czaitanii) i Warszawie, gdzie buddyjska grupa Karma Kagyu skarży wydawcę książki "Sekty - ekspansja zła"- wydawnictwo Ad Astra.

Lubelski proces trwał dwa i pół roku. Przesłuchano kilkudziesięciu świadków: religioznawców, byłych i obecnych adeptów Misji wraz z rodzicami, członków ruchów antykultowych. Przedmiotem pozwu były przede wszystkim ulotki i artykuły autorstwa Anny Łobaczewskiej oraz wypowiedzi, jakich udzieliła prasie, w których oskarża Misję Czaitanii m.in. o: stosowanie wyrafinowanych technik psychomanipulacji i środków halucynogennych, kształtowanie bezwzględnego posłuszeństwa, doprowadzanie członków do chorób umysłowych, izolowanie ich od rodzin, namawianie do porzucenia nauki. Żadnego z tych oskarżeń nie udało się na sali sądowej udowodnić. Bo też trudno za dowód na faszerowanie ludzi narkotykami uznać relację, że pozwana widziała, jak syn był "częstowany odpowiednio doprawionymi potrawami", domniemanie, że kadzidełka mogą mieć wpływ halucynogenny, czy propozycję, by sąd przyjrzał się oczom powódki, bo są wywrócone. Skoro 70 proc. członków Misji ma wyższe wykształcenie lub studiuje - argumentowali - trudno uznać, że namawiają do porzucenia nauki. Mieszkają z rodzinami lub utrzymują z nią dobry kontakt, przynajmniej do momentu, gdy nie pojawi się Anna Łobaczewska, alarmując rodziców, by natychmiast wyrwali dziecko ze szponów groźnej sekty, bo je stracą.

Polityka 30.1999 (2203) z dnia 24.07.1999; Społeczeństwo; s. 76
Reklama