Archiwum Polityki

Las Vegas w Licheniu

W świecie powszechnego przyspieszenia narzekamy na powszechny brak pamięci, a tymczasem jest przynajmniej jedna instytucja publiczna, której nikt o brak pamięci nie oskarża. Ta instancja to Kościół. Na projekt, który złożyłem w Watykanie równych dwadzieścia lat temu, niedawno dostałem odpowiedź. Przez lata oczekiwania zrozumiałem, że pewna zamierzona i kontrolowana opieszałość może być rękojmią równowagi, daje szansę wyważenia sądów i uwolnienia się od emocji, które te sądy mącą.

Wiele miesięcy temu na tych łamach pozwoliłem sobie na refleksję na temat architektury nowej bazyliki w Licheniu i przesłałem me słowa zawczasu przełożonemu marianów (którzy budują bazylikę), a skądinąd memu przyjacielowi (i kuzynowi przez żonę), redaktorowi "Tygodnika Powszechnego", księdzu Adamowi Bonieckiemu. Pół roku z okładem wyczytałem w wywiadzie dla KAI, przedrukowanym też przez "Politykę", że moje słowa były trochę złośliwe czy uszczypliwe, podczas kiedy ja starałem się zadumać nad tym, że ta budowla jest wyrazem odwrotu od kultury i tradycji w architekturze. Architektura Lichenia wyraża gust McDonalds#180;a z Las Vegas i staje plecami do tego, co niesie ze sobą tradycja tysiąclecia chrześcijańskiego kraju. Przyznaję, że wcześniej wielu twórców moderny zawiodło wiernych projektami kościołów przeszkadzających w modlitwie, ale Licheń w swoim szkaradzieństwie także wielu tej modlitwy nie ułatwi i dlatego boleję, że ten wyraz żarliwości pobożnych pątników przyjął formę tak wysoce niegustowną. I na to kochany Adam strzela we mnie łacińskim porzekadłem, że o gustach się nie dyskutuje (De gustibus non disputandum est).

Pociemniało mi przed oczyma. To, o czym dyskutują od wieków mecenasi z wynajętymi artystami, o czym dyskutowali renesansowi papieże, którym geniusze na miarę Michała Anioła przynosili projekty, często krytykowane i ulepszane pod wpływem światłej opinii Mecenasa?

Polityka 30.1999 (2203) z dnia 24.07.1999; Zanussi; s. 89
Reklama