Archiwum Polityki

Samobiczowanie

Zdarzało mi się na tych łamach wyrażać myśli, które powinny wywoływać spór czy nawet sprzeciw. I rzeczywiście w redakcyjnej poczcie pojawiały się czasem listy czytelników sprowokowane tym, co piszę. Ostatnio wszakże posypało się ich więcej niż zazwyczaj, a to za sprawą cytatu (czy raczej odwołania), w którym pojawił się błąd. Napisałem mianowicie, że określenie "schudł, sczerniał i dziwnie wyszlachetniał" wiąże się z "Trylogią", podczas gdy jest ono autorstwa Mickiewicza. W głębi własnego sumienia uważam tę pomyłkę za kompromitującą i pozostaje mi rozważyć jeden z możliwych wariantów postępowania, tak aby ratować mój honor i miłość własną. Jeżeli pokornie przeproszę, ucierpi i jedno, i drugie. Żeby tego uniknąć, mogę po pierwsze zlekceważyć sprawę, napisać, że to bez znaczenia; idąc dalej twardo tym tropem (przetartym przez niejednego publicystę) mogę twierdzić, że samo określenie jest w jakimś trzecim źródle i jakiś profesor Pinka, którego rzecz jasna wymyślam, już wykazał, że Mickiewicz nie był oryginalny.

Ten trop postępowania byłby dla artysty stosowny o tyle, że następnie mógłby on wykpiwać tych, co wzięli go serio, a nie powinni. Szkopuł w tym, że ja wolałbym, żeby ludzie brali mnie serio, więc znowu wszystko zmierza do przeprosin.

Mogę wcześniej przywołać okoliczności łagodzące (jako że uchybienie jest dla mnie dość rażące). Najprawdziwsza: to spore wrażenie, jakie wyniosłem z oglądania "Ogniem i mieczem" Hoffmana. Sam na tych łamach dzieliłem się obawą, że ta ekranizacja może być pomysłem nie w porę, że oryginał Sienkiewicza pisany ku pokrzepieniu serc (Boże, czy to na pewno Sienkiewicz?) krzepi je kosztem Rusinów, których przedstawia jako dzicz zbuntowaną, a nie jako rodzący się na nowo naród.

Polityka 31.1999 (2204) z dnia 31.07.1999; Zanussi; s. 81
Reklama