Archiwum Polityki

Znów plebiscyt

Bardzo lubię plebiscyty "Polityki" na koniec wieku. Zabawa jest świetna, a dla mnie też pouczająca, gdyż moje typy różnią się z reguły zasadniczo od ostatecznych rezultatów. Byłaby to surowa lekcja pokory, gdyż vox populi - vox Dei, gdyby nie fakt, że każdorazowo podaje (a więc sugeruje) redakcja swoją listę kandydatów. Wolnoć Tomku w swoim domku. Rozumiem doskonale, że nie można opracować spisu stu propozycji, który by wszystkich zadowolił. Są jednak proporcje mocium panie. A owe pośród promowanych piosenkarzy polskich zostały zdecydowanie zachwiane. Brakuje tu bowiem Andrzeja Rosiewicza, Heleny Majdaniec, Haliny Wyrodek, Ewy Wnuk, Anny Szałapak, Zbyszka Raja, Salonu Niezależnych... Zgroza! Więc po kolei.

Zdzisława Sośnicka - ulubiona, w czym nie ma nic wstydliwego, piosenkarka Edwarda Gierka (jest na liście "Polityki") - zapytana kiedyś, z kim wymieniłaby się na urodę, a z kim na prezencję sceniczną, odpowiedziała skromnie, że w pierwszym przypadku z nikim, w drugim z Andrzejem Rosiewiczem. To drugie wszyscy zrozumieli. Rosiewicz wniósł na polskie estrady kapitalną mieszankę tanecznej burleski, dobrego jazzu (zespół Hagaw) i dowcipnej, wpadającej w ucho piosenki. Jakież to było i jest do dzisiaj radosne. Wróciłem właśnie z nocnego balu w Pułtusku. I cóż: "Najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny", "Miła, czemu jesteś taka smutna"... Pominięcie Andrzeja Rosiewicza na liście piosenkarzy polskich jest dokładnie tym samym, co pominięcie Elżbiety I w rankingu królów Anglii.

Helena Majdaniec jest to casus inny. Karierę robi ostatnio pojęcie "kultowy". To jakie były kultowe piosenkarki lat sześćdziesiątych, jeśli nie Karin Stanek i Helena Majdaniec właśnie.

Polityka 32.1999 (2205) z dnia 07.08.1999; Stomma; s. 82
Reklama