Z zaciekawieniem przeczytałem artykuł [„Doczekać wyroku”, POLITYKA 51/04], tym bardziej że jego autor zacytował fragment mojego artykułu, który kiedyś napisałem dla Stowarzyszenia Sędziów Justitia. Bardzo zabolało mnie jednak generalizowanie, że wszyscy sędziowie są leniwi i powinni jeszcze więcej pracować. Jako przykład do naśladowania autor podał sędziów amerykańskich. Jednak nie wskazał, dzięki czemu (poza pracowitością) mogą oni załatwiać po 2000 spraw rocznie. Nie jest chyba problemem ustalenie, jaką logistykę ma do dyspozycji sędzia amerykański, francuski czy niemiecki, a jaką polski. Sam sędzia niewiele może, jeśli nie ma do dyspozycji odpowiedniego aparatu urzędniczego. W wydziale karnym, w którym orzekam, w tzw. sekcji orzeczniczej na jednego sędziego przypada jeden pracownik. Ten pracownik sporządza protokoły z przebiegu rozpraw i posiedzeń, wykonuje wszystkie zarządzenia sędziego, rozpisuje sesje itd. Do obowiązków sędziego należy nie tylko orzekanie na rozprawach i posiedzeniach, ale także rzetelne przygotowanie się do nich. Sędzia sam musi zebrać orzecznictwo i literaturę, bo w sądach rejonowych nie ma asystentów. Ponadto każdy sędzia wykonuje masę pracy administracyjnej. Każdy dokument wpływający musi być zadekretowany przez sędziego, który musi też osobiście zadekretować każdą niepodjętą przesyłkę pocztową i zadecydować, co z nią dalej zrobić. W innych krajach to liczni asystenci i wysoko wykwalifikowana kadra urzędnicza wykonują czynności administracyjne, zbierają dla sędziego orzecznictwo i literaturę, a także przygotowują opinie prawne do każdej sprawy. Tam sędzia ma tylko zapoznać się ze sprawą, wyjść na salę i orzekać. Przy takich warunkach zapewniam, że nasi sędziowie mieliby podobne wyniki, jeśli nie lepsze.
Polityka
6.2005
(2490) z dnia 12.02.2005;
Listy;
s. 103
Reklama