Archiwum Polityki

Nikita prezydentem

Soczi jest jedynym kurortem południowym, który ostał się w granicach Rosji. Wielkoduszny ołówek Chruszczowa odciął na mapie cały obszar Krymu (z Jałtą i Sewastopolem) i oddał je Ukrainie, co w czasie istnienia Związku Radzieckiego miało znaczenie czysto symboliczne, a dziś niespodziewanie stało się rzeczywistością polityczną. Miliony mieszkańców Rosji, jeśli chcą jechać latem na południe, a nie zamierzają jechać za granicę, są skazane na Soczi, które historycznie rzecz biorąc kiedyś, jeszcze przed wybudowaniem tego miasta, było terenem Gruzinów. Za rządów przezornej Katarzyny Wielkiej zostało oddane Kozakom, którzy osiedlając się na tym pustym i malarycznym wybrzeżu mieli stanowić zaporę przed Turkami.

W dzisiejszym Soczi nie ma komarów. W latach trzydziestych zmeliorowano bagna, przywieziono z Włoch jakieś rybki, które zjadały komarowe larwy i powstał zakątek wypoczynkowy nie tak wprawdzie piękny i zdrowy jak Krym (na którym odpoczywali carowie), ale też godny miana czarnomorskiej Riwiery. W nawiązaniu do innej Riwiery, na której od półwiecza trwają największe w Europie filmowe festiwale, Soczi ma także swój festiwal filmowy, który odbywa się od lat dziesięciu i, odmiennie od podobnej imprezy w samej Moskwie, jest prywatny. Za to jednak odwiedzany i przez najwyższe władze (aktualna pani wicepremier i cała masa parlamentarzystów z byłym wicepremierem Niemcowem na czele), i przez licznych filmowców, którzy mieszkając najczęściej w Moskwie (a rzadziej w Petersburgu) raz w roku mogą się spotkać i pogadać, a przy okazji zobaczyć, co kto zrobił. Produkcja filmowa w Rosji nie wydźwignęła się jeszcze z kryzysu, ale wykazuje ożywienie, czemu sprzyja energiczna działalność Nikity Michałkowa - aktora, reżysera i polityka zarazem.

Polityka 34.1999 (2207) z dnia 21.08.1999; Zanussi; s. 89
Reklama