Archiwum Polityki

Koniec przerwy

Politycy powrócili z tymi samymi problemami, z którymi rozpoczynali urlop, co potwierdza jedynie, że sprawy odłożone nie rozwiązują się same. Początek sezonu politycznego jest więc w gruncie rzeczy rutynowy. Rutyną stało się przecież wyłanianie wspólnego kandydata prawicy na urząd prezydenta, lustrowanie wicepremiera Janusza Tomaszewskiego, debatowanie o zakresie rekonstrukcji rządu (płytsza czy głęboka?) i zmaganie się z coraz niższymi notowaniami w opinii społecznej.

Najważniejsze problemy, z którymi od września przyjdzie się koalicji i rządowi zmierzyć, mają charakter merytoryczny (dotyczyć będą podatków i budżetu), a nie personalny. Dla AWS nie jest dziś sprawą najważniejszą, kto będzie - za rok - jej kandydatem na urząd prezydenta. Żaden z nich nic nie wskóra, jeżeli nie poprawi się jakość rządzenia, a ludzie nie odczują, że błędy reform są systematycznie i skutecznie usuwane.

Prawdą jednak jest, że jakość rządzenia nie poprawi się bez uporządkowania problemów wewnątrz i w okolicach AWS. Jednym z tych problemów jest rola Lecha Wałęsy. Tuż przed wakacjami Marian Krzaklewski dokonał rutynowej czynności kolejnego podzielenia udziałów w Akcji, czego efektem miało być uporządkowanie politycznego kierownictwa tej formacji i zrównoważenie wpływów partii politycznych, Ruchu Społecznego AWS wywodzącego się ze związku zawodowego i samej Solidarności. Szybko okazało się jednak, że tasując udziały Krzaklewski zbagatelizował polityczne możliwości Lecha Wałęsy. Zaplecze Wałęsy jest dziś słabe, nie ma w nim polityków dużego formatu, ale pozycja byłego prezydenta wynikała zawsze z jego osobowości i jego osobistych wpływów.

Wałęsa nie jest w stanie wygrać wyborów prezydenckich, ale jest w stanie doprowadzić do podziału prawicy, a więc zniweczyć jedyne realne dotychczas osiągnięcie Krzaklewskiego. Politycy AWS okazywali Wałęsie przede wszystkim niechętne lekceważenie, a więc powielali błąd wcześniejszych ekip solidarnościowych. Uparte marginalizowanie Wałęsy, wysyłanie go na przymusową emeryturę nie opłaciło się nikomu. Krzaklewski musi więc próbować zawrzeć z byłym prezydentem nawet kruchy pokój, zwłaszcza że w wielu sprawach Wałęsa ma rację. Ma na przykład rację, gdy mówi, że powinien nastąpić szybki podział ról między związkiem zawodowym a głównym ugrupowaniem rządzącym, że nie da się sprawnie rządzić z tymi wszystkimi uwikłaniami związkowymi, które są dziś udziałem Krzaklewskiego.

Polityka 36.1999 (2209) z dnia 04.09.1999; Wydarzenia; s. 15
Reklama