To nie różdżka, tylko elektroda wszczepiona choremu do mózgu - prostuje dr hab. Mirosław Ząbek, neurochirurg z Wojewódzkiego Szpitala Bródnowskiego w Warszawie. Dwa lata zajęły mu przygotowania do przeprowadzenia w Polsce pierwszej takiej operacji. Potrzebne były nie tylko umiejętności, ale i pieniądze na zakup niezbędnego sprzętu oraz samych elektrostymulatorów, z których każdy kosztuje 12 tys. dolarów. Pomogło Ministerstwo Zdrowia, KBN, macierzysty szpital, no i zagraniczne kontakty. - Od lat osiemdziesiątych zajmujemy się chirurgicznym leczeniem tej choroby - mówi doc. Ząbek. - Ale dopiero w 1997 r. mogłem z bliska przyjrzeć się w Kalifornii nowej technice operacji, której uczył mnie w Instytucie Choroby Parkinsona prof. Laszlo Tamas i prof. Chris Bankiewicz.
Męczące objawy
Na pierwszą polską operację prof. Bankiewicz specjalnie przyjechał do Warszawy wraz z prof. Royem Bakayem z Atlanty. Pod czujnym okiem ekspertów zawsze łatwiej w medycynie stawiać pierwsze kroki. Prof. Bakay ma na swoim koncie sześćdziesiąt zabiegów wszczepiania stymulatora i jest to w dziedzinie chirurgicznego leczenia choroby Parkinsona pokaźne doświadczenie, zebrane w ostatnich siedmiu latach.
Deficyt dopaminy
Być może w leczeniu wielu innych schorzeń medycyna zrobiła przez siedem lat większe postępy i łatwiej w nich o spektakularne sukcesy. Choroba Parkinsona, której objawy opisywano na papirusach już w XII wieku p.n.e., nadal jest dla lekarzy wielką niewiadomą, zwłaszcza jeśli chodzi o jej przyczyny. Wiadomo wprawdzie, jak wygląda schorzenie i w którym miejscu mózgu się toczy, ale co go wywołuje - oto wielki znak zapytania: wirusy, geny, toksyny? Gdy uda się znaleźć odpowiedź, terapia z pewnością będzie łatwiejsza, a może nawet będzie można chorobie zapobiec.