Archiwum Polityki

Jawnoreklama

Redaktor Piotr Adamczewski opieprzył mnie niedawno, że uprawiam w moich felietonach kryptoreklamę, co się nie godzi i miejsca mieć nie powinno. Otóż Piotr Adamczewski jest w błędzie - nie zajmuję się żadną kryptoreklamą. Jest dużo gorzej. Reklamuję w sposób najbardziej bezpośredni i wyuzdany: Basię, białe wino, przyjaciół i niektórych nieprzyjaciół (kto by jeszcze w Polsce pamiętał o Zbigniewie Brzezińskim, gdyby nie moje o nim wzmianki), poezję Agnieszek Herman i Osieckiej, piosenki Andrzeja Rosiewicza, Kuby Sienkiewicza, Ani Szałapak etc., demoniczną kobiecość Ewy Wnuk, nieomylny gust kulinarny profesora Andrzeja Garlickiego i... Piotra Adamczewskiego właśnie (taka mnie za to spotyka nagroda), Jasło, Krosno, Gorlice i Pułtusk, ornitologię, astronomię i antropologię kultury, największego boksera w polskich dziejach - Mariana Kasprzyka, wódkę zamykaną na zwykłą zakrętkę bez obrzydliwej wkładki plastikowej wewnątrz, moją miłość bez wzajemności - czyli tygodnik "Polityka", czereśnię z mojego ogrodu, publikacje Jana Nowickiego i Tyma (chociaż to konkurencja), radość życia (ale to już wzmiankowałem pisząc o Basi i białym winie) i jeszcze od cholery innych rzeczy. Starczy. Jedyne co mnie różni od Bogusława Lindy to fakt, że mi nikt za te reklamy nie płaci, co jest o tyle dziwne, że taki burmistrz Jasła mógłby się jednak wysilić. Dziewięćdziesiąt procent obywateli nie ma pojęcia, gdzie leży jakieś Jasło. A ja poświęciłem miasteczku już siedem (sic!) tekstów. No nie, nie dopominam się o gratyfikację finansową, ale jakieś honorowe obywatelstwo, medal pamiątkowy - to byłoby minimum przyzwoitości.

A dlaczego o tym piszę. Dlatego, że niniejszy felieton będzie właśnie najbezczelniej reklamowy i propagandowy.

Polityka 38.1999 (2211) z dnia 18.09.1999; Stomma; s. 90
Reklama