Archiwum Polityki

Człowiek, który oskarżył Millera

W łódzkim SLD działacze tropią w swych szeregach autorów wniosku o postawienie przed sądem partyjnym premiera Leszka Millera i wojewody Krzysztofa Makowskiego. Zarzucili oni premierowi, że nie realizuje programu SLD, zaś wojewodzie – że na stanowiska w urzędzie wojewódzkim i do rad nadzorczych podległych mu spółek powołuje osoby bez partyjnej rekomendacji i odpowiednich kwalifikacji. Nazwisk wnioskodawców były przewodniczący wojewódzkiego sądu partyjnego Wiktor Celler (na ręce którego złożono pismo) nie ujawnił nawet pozostałym członkom sądu. – Dla dobra wnioskodawców i sprawy – stwierdził.

Jedni działacze przypuszczają, że wniosek musieli złożyć członkowie Sojuszu ze Zduńskiej Woli, inspirowani przez związaną prywatnie z Cellerem byłą sekretarz sądu partyjnego Beatę Stachecką. Inni przekonują, że to element gry mający osłabić Makowskiego, który ostatnio wymieniany był jako kandydat na nowego szefa Kancelarii Premiera. Kolejna teoria głosi, że pod pismem podpisali się negatywnie zweryfikowani członkowie SLD albo że jest ono w ogóle anonimowe, a Celler nagłośnił je, bo jest narzędziem w rękach wysoko postawionych osób, które rozpoczęły proces obalania Millera.

Celler jest doświadczonym prawnikiem – wie, że z realizacji programu rozlicza Rada Krajowa SLD. Nie jest politycznym samobójcą i musi się liczyć z konsekwencjami. Być może ma nadzieję, że ktoś mu je wynagrodzi – mówi członek rady wojewódzkiej SLD.

Celler, który sądowi partyjnemu przewodniczy już drugą kadencję, na konsekwencje nie musiał długo czekać. Partyjni koledzy stwierdzili, że nie jest dobrym przewodniczącym, że sąd pod jego przewodnictwem kilkakrotnie nie dopełnił rozmaitych formalności, m.

Polityka 4.2004 (2436) z dnia 24.01.2004; Ludzie i wydarzenia; s. 14
Reklama