W Bombaju – właściwie w Mumbaju, bo tak teraz to miasto się nazywa – urządziło sobie zlot 80 tys. antyglobalistów. Po trzech edycjach Światowego Forum Społecznego w brazylijskim Porto Alegre postanowili ruszyć do Azji, aby rozszerzać idee na nowe kontynenty. Pomysł jest ten sam: stworzenie alternatywy wobec światowego forum rekinów finansjery, które obraduje w szwajcarskim Davos. W Bombaju na 2,5 tys. konferencji, seminariów i dyskusji mówiono o raju: o świecie równych praw i równościowych podziałów, o światowej gospodarce bez wypaczeń liberalizmu. Ruch antyglobalistów rośnie w siłę, ale nie jest to moc sprawcza: statystyki nierówności są z roku na rok gorsze. Gospodarze dostarczają też innego niebanalnego wątku do rozważań: tak jak Chiny chcą być tanią fabryką dla całego świata, Indie powoli stają się tanim biurem dla całego globu, czołowym w świecie dostarczycielem usług informatyczno-telefonicznych. Czy nie jest to przypadkiem szansa płynąca z globalizacji?
Polityka
4.2004
(2436) z dnia 24.01.2004;
Ludzie i wydarzenia. Świat;
s. 16
Reklama