Archiwum Polityki

Zawsze był inny

Czesław Niemen nie żyje. Ekscentryk, domorosły filozof, jak sam o sobie mówił – artysta osobny, bo chodził zawsze własnymi drogami, co u jednych wzbudzało irytację, a u innych podziw. W rankingu „Polityki” na najpopularniejszego polskiego piosenkarza XX wieku zajął pierwsze miejsce.

Sierpień 1987 r., festiwal w Jarocinie. Na stadionie przed estradą tłumy młodych ludzi. Wiedzą, że ma wystąpić Niemen, dla nich, nasto- czy dwudziestoletnich, postać z prehistorii, idol rodziców. Gdy zaczyna się koncert, część publiki gwiżdże, ten i ów zanosi się rechotem, no bo niby co tu robi ten starszy gość wydobywający z elektronicznego sprzętu jakieś dziwne dźwięki. Niedługo potem gwizdy milkną, a na koniec wybucha owacja. Najpewniej to co usłyszeli, zdało im się czymś kompletnie „odjechanym” – innym zarówno od pop-rockowej oferty radia, jak i muzyki zwykle w Jarocinie prezentowanej. I to coś intrygowało, podobnie jak niewzruszony spokój Niemena, który przecież musiał wiedzieć, że może nie zostać zaakceptowany. Poszedł na niemałe ryzyko i wygrał, co zdarzało mu się w życiu wiele razy.

Ryzykował, kiedy z bigbitowego wokalisty Niebiesko-Czarnych przeistoczył się w pieśniarza o ekspresji porównywalnej z Jamesem Brownem czy Otisem Reddingiem. Ryzykował używając krzyku w piosence „Dziwny jest ten świat” albo kiedy śpiewał głosem muezina w „Allilah”.

Największym chyba ryzykiem artystycznym Niemena był karkołomny projekt śpiewania poezji, przede wszystkim Norwida i Asnyka. W 1970 r. wychodzi album „Niemen Enigmatic” z monumentalnym Norwidowskim „Bema pamięci żałobnym – rapsodem”. W prasie ruszyła debata, czy ekscentryczny piosenkarz o rock’n’rollowej przeszłości ma prawo do wykorzystywania kanonicznych tekstów literatury, czy nie jest to aby szarganie świętości, czy brzmienie organów Hammonda, gitar i perkusji w połączeniu z Norwidem nie daje efektu groteski.

Polityka 4.2004 (2436) z dnia 24.01.2004; Społeczeństwo; s. 86
Reklama