Archiwum Polityki

Tort z konfiturami

Jedna z organizacyjnych pieśni Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, zatytułowana dumnie "Błękitne rozwińmy sztandary", zawiera znamienny fragment "Czas strząsnąć zwątpienia już pleśń (...) Siać miłość będziemy wśród burzy i słot, W zwycięski Ty powiedź nas szlak". Krytycy Zjednoczenia, szczególnie ci z Unii Wolności, uważają, że o sianiu miłości w przypadku ZChN nie może być mowy, a szlak tego ugrupowania, dzięki nadzwyczajnej łaskawości premiera Buzka - co było widać i przy okazji ostatniej "rekonstrukcji" - jest już teraz zdecydowanie zbyt zwycięski.

W partyjnym dzieleniu ważnych foteli - choć w tej grze jest wielu uczestników - ZChN jawi się jako najbardziej wyrazisty czarny charakter. Sprawa Henryka Goryszewskiego, szefa sejmowej komisji finansów publicznych, któremu zarzuca się doradzanie firmom, jak nie płacić zaległych podatków, na pewno nie poprawi wizerunku chrześcijańskich narodowców.

Zjednoczenie jest zadziwiająco skuteczne w personalnej rywalizacji o stanowiska. Politycy Unii Wolności twierdzą, że w rozmowach koalicyjnych ZChN zachowuje się jak trzeci, równoprawny wobec Unii i AWS, partner rządzącego układu, choć osobno na ZChN żaden wyborca nie głosował, a i w sondażach popularności Zjednoczenie pod swoją odrębną nazwą prawie nie istnieje. Pewność siebie narodowców jest niezmienna, mimo że w ciągu dwóch lat, jakie upłynęły od ostatnich wyborów, w różnych okolicznościach ubyło partii dziesięciu posłów (obecnie jest ich 30). Demonstrują przy tym narodowcy w każdej sytuacji swoją absolutną prorządowość, wyrobili wręcz sobie markę najwierniejszego, państwowotwórczego składnika koalicji. Wydaje się, że najbardziej uwierzył w to sam premier, który od samego początku, a już na pewno od czasu sporu o ministra Ryszarda Czarneckiego, pokazał, że trudno mu sobie poradzić z ekspansywnością tego ugrupowania.

- ZChN ma w swoim działaniu jeszcze coś charakterystycznego - mówi Andrzej Potocki, poseł Unii Wolności - to jest specyficzne poczucie misji. Dlatego nie wystarczy im jeden ich człowiek w jakiejś instytucji. Ściągają tam od razu następnych, potem rodziny, opanowują ośrodki terenowe. Dla tego ugrupowania dobra i pożyteczna jest taka instytucja, w której jest jak najwięcej członków ZChN. To oni bowiem we własnym mniemaniu mają najwyższe morale i to pod ich kierownictwem sprawy pójdą najlepiej. Dlatego nie odczuwają żadnych skrupułów w zawłaszczaniu stanowisk.

Polityka 43.1999 (2216) z dnia 23.10.1999; Kraj; s. 24
Reklama