Archiwum Polityki

Ciastko z pianą

W poprzednim felietonie (POLITYKA 41) dałem mało odkrywczą myśl, iż istnieją autorzy o ograniczonych możliwościach, którzy brak ten usiłują nadrobić gorączkowym eksploatowaniem kilku zawsze tych samych chwytów i tematów, i którzy z lęku przed utratą swej lichej domeny nieustannym wałkowaniem kilku dyżurnych tematów podtrzymują ich istnienie. Jako przykład takich tematów - nie trzeba dodawać, że są to zawsze tematy trywialne, podałem pornografię oraz wnikliwie niedawno omawiany na łamach "Życia" dorobek wydawniczy Leszka Bubla.

W numerze 239 "Życia" w rubryce przegląd prasy Paweł Paliwoda obłąkańczo nawiązuje do mojego tekstu i rzecz prosta desperacko podtrzymuje istnienie tematu Bubla, i co więcej, brawurowo twierdzi, iż zajmowanie się Bublem może być poważnym zajęciem naukowym. Zaś mówienie o Bublu może też być dowodem odwagi. "Dlaczego krytykowanie Leszka Bubla - powiada Paliwoda - miałoby oznaczać, że krytykujący ma ťskalę władania piórem na skalę antysemity Bubla?Ť Czy entomolog informujący o jadowitych owadach sam staje się przez to jadowitym owadem? A nawet gdyby tak było, to dlaczego pan Jerzy Pilch nie powie tego odważnie, prosto w nos, ludziom z warszawskiego salonu? Tym żonom modnym, które powtarzają w kółko swoje wiernopoddańcze credo, z nadzieją, że dostaną w nagrodę ciastko". Rozumiem, że Paliwoda jako badacz Bubla doznaje w stosunku do obiektu swych badań głębokiej wyższości, jest to jednak uczucie zbyt daleko idące. W sensie ewolucyjnym Paliwoda bowiem nie stoi wyżej od Bubla. Jak stoją pod względem intelektualnym, pewne nie jest, ale ewolucyjnie nie jest tak, że Paliwoda to w pełni ukształtowany homo z entomologicznym wyższym wykształceniem w dodatku, a biedny Bubel dopiero co się z poczwarki wykluł i ledwo, ledwo antysemickimi skrzydełkami robi.

Polityka 43.1999 (2216) z dnia 23.10.1999; Pilch; s. 91
Reklama