Archiwum Polityki

Wyżej, dalej, szybciej

W Tianjin, w Chinach, zakończyły się niedawno mistrzostwa świata w gimnastyce. Wśród kobiet wielką ich triumfatorką okazała się piętnastoletnia Rumuneczka Andrea Raducan. Wszyscy są zgodni, z technicznego, czysto sportowego punktu widzenia osiągnęła ona praktycznie doskonałość. A jednak... W jednej z gazet (wcale nie sportowych) czytamy: "Biedne dziecko, które odłożyło uśmiech do kasy pancernej, lecz niestety zgubiło od niej klucz". Inna tytułuje: "Perfekcja i smutek". Najwyrozumialsza okazała się "L´Equipe": "Cóż można jej zarzucić? - To, że nie potrafi się uśmiechać. Czy to jednak jej wina, skoro przez całe dzieciństwo nie miała czasu na chwilę szczęścia?" Bo też i można sobie wyobrazić: od czwartego-piątego roku życia intensywne treningi, niebotyczna harówka, walka o miejsce w grupie. Jeszcze w ciągu pierwszego roku, nawet dwóch, można się ewentualnie wycofać. Lecz co dalej? - Toż już sponsor zainwestował, trener wziął za nadgodziny, słono płatna specjalistka opracowała choreografię i podkład muzyczny, klub zakupił działkę dla rodziców. Już za późno. Nie ma odwrotu. Rozpoczynają się lata zgrupowań z dala od rodziców i koleżanek nie-gimnastyczek (o ile takie zgoła zdążyła poznać). Tutaj fika się koziołki i dyskutuje o fikaniu koziołków, robi szpagaty i omawia szpagaty, skacze salta i analizuje salta. Owszem, od czasu do czasu przychodzi korepetytor, by - jak sami działacze stwierdzają - przerobić z zawodniczkami "złagodzony" kurs szkolny. Łatwo nam sobie wyobrazić kursu tego poziom. W przerwie między drążkami i matą posiłek z mocno podejrzanej dietetyczno-witaminowo-mineralnej papki. Ma rację "L´Equipe". W tej sytuacji wymagać od Andrei, żeby jeszcze chciało się jej śmiać, byłoby już perwersyjnym okrucieństwem.

Polityka 45.1999 (2218) z dnia 06.11.1999; Stomma; s. 98
Reklama