Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Kup pan miga

Agencja Mienia Wojskowego dostała jasne zadanie: pozbyć się niepotrzebnych armii dóbr. Zalegających tonami w magazynach, rdzewiejących pod chmurką i w hangarach. Po wielu latach chowania się za drutem kolczastym z zakazem fotografowania wojsko wyszło z propozycją do cywila. Agencja poleca uwadze klienta urządzenia - od praktycznych żabek do firanek, poprzez mundury polowe i amunicje, po z pozoru tylko nieprzydatne w szarym cywilnym życiu samoloty bojowe. I lotniska -  aby miały gdzie parkować.

Kiedy armie Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych wyzbywały się starych maszyn i sortów mundurowych tworząc modę na demobil, w polskim wojsku urzędowo istniały rzeczy "na stanie". W Ludowym Wojsku Polskim komisyjnie palono albo obcinano rękawy wysłużonych wojskowych kurtek polowych dbając, aby przypadkiem jakiś cywil nie miał z nich pożytku. Samochody, czołgi, rakiety, maszyny budowlane będące własnością wojska latami czekały w gotowości bojowej. Nie doczekały się stosownego rozkazu, więc obsługa ograniczała się do przetoczenia pojazdów co kwartał w inne położenie, bo opony parciały.

Ustawą z maja 1996 r. stworzono Agencję Mienia Wojskowego, która ma gospodarować zbędnym sprzętem armii na sposób kapitalistyczny. - Naszym zadaniem jest wypracować jak najwięcej pieniędzy, które wrócą do Ministerstwa Obrony Narodowej - mówi Wiesław Rozbicki, rzecznik prasowy AMW. - Obliczyłem, że za pieniądze, które w tym roku przekażemy MON, można by wojsku sprawić najnowszą kompanię czołgów. A w ciągu ostatnich dwóch lat nie była ona w stanie kupić żadnego takiego czołgu.

Z ruskich koszar supermarket

Rzecznik Rozbicki oblicza dalej: w Układzie Warszawskim armia polska miała 440 tys. żołnierzy, w tej chwili jest ich 220 tys., ale tendencja jest spadkowa - może nawet do 160 tys. A logistyka została po tej wielkiej armii. Niepotrzebne 11 tys. hektarów ziemi, głównie w Polsce północnej i zachodniej, kilka tysięcy budynków, poligony, lotniska, sprzęt każdego rodzaju.

- Odkąd nastał kapitalizm, armia płaciła gminom ogromne podatki za poligony i koszary, także te niepotrzebne - dodaje Zdzisław Czekierda, rzecznik prasowy Oddziału Terenowego AMW we Wrocławiu. - W rezultacie trzecia część pieniędzy z budżetu MON szła na podatki. Agencja przejmuje zbędne tereny wojskowe i uwalnia armię od tych podatków.

Polityka 49.1999 (2222) z dnia 04.12.1999; Na własne oczy; s. 100
Reklama