Archiwum Polityki

Zupełnie inny harem

Po dwóch miesiącach pracy nad filmem (a do tego jeszcze i teatrem telewizji) wracam do życia jak żołnierz do cywila. Czytam stosy odłożonych gazet, zaczynam spotykać znajomych i przyjaciół, oglądać spektakle w teatrach i przeglądać przysyłane książki. Na ich lekturę jeszcze nie mam czasu, bo bez reszty pochłaniają mnie gazety, z których wyłania się obraz polityki napawający szczerym obrzydzeniem. Ludzie, których przed paru laty wybierałem do Sejmu i Senatu, i ci, których wybierały osoby o przeciwnych poglądach niźli moje, kłócą się publicznie w sposób obrzydliwy, sprawują władzę i sprzeciwiają się władzy tak, że to musi napawać niesmakiem.

Naturalnym odruchem człowieka, powodującego się choćby najprostszą estetyką, jest odwrócić się plecami do tych, którzy okazali się szkaradni i naruszają nasze poczucie piękna, harmonii i ładu. Jeszcze gorzej, że dowiaduję się co chwila, że moralna strona ich działań przedstawia się jako wątpliwa. Luksusem demokracji jest to, że przeciętny obywatel może się odwrócić plecami, nie uczestniczyć w wyborach i pogardzać tą całą stroną życia, która sprawiła mu zawód. Historia poucza nas jednak, że koszty tego luksusu mogą być niezwykle wysokie. Demokracja z natury jest krucha i wystarcza chwila nieuwagi, a budzimy się we władzy tyrana, który mógł ją legalnie zdobyć, korzystając z tego, że ktoś nie był czujny. Po doświadczeniach totalitaryzmu jesteśmy stosunkowo dobrze wyczuleni na jednostkowe zakusy tyrana, ale mamy wszelkie szanse przegrać z dobrze zorganizowaną szajką, mafijnym układem władzy, który ma pozory legalności, a zapewnia korzyść tylko swoim, ze stratą dla społeczności.

Oglądam w wycinkach gazet fotografie z manifestacji, jaką urządzili Czesi zbrzydzeni tym, co się dzieje wśród ich rządzącej elity.

Polityka 52.1999 (2225) z dnia 25.12.1999; Zanussi; s. 113
Reklama