Wypadki losowe, a także intensywne ostatnio ruchy transferowe wśród polskich aktorów stanowią niemałe wyzwania dla serialowych scenarzystów, którzy muszą wykonywać coraz bardziej skomplikowane wolty, aby dopasować fabułę do wymogów realnego życia. Wśród stosowanych rozwiązań scenariuszowych królują wyjazdy do Ameryki, do chorych krewnych lub nieszczęśliwe wypadki. Czasami piszący tracą cierpliwość i nie wymyślają niczego.
I tak z „Na dobre i na złe” zniknął Paweł Wilczak, sanitariusz Mareczek, po prostu wyszedł z domu i nie wrócił. Już wiadomo, że z pewnością nie odnajdzie się do 170 odcinka (na ostatnią niedzielę roku przypadł 160), ale żona na razie wiernie na niego czeka. – Choć pewnie do czasu – przepowiada Marta Szyszko z obsługi prasowej serialu, co brzmi obiecująco. Jednak od momentu zaprzestania produkcji „Kasi i Tomka” Wilczak, czyli Tomek, jest znowu wolny i zapewne – ku radości Bożenki, która bez niego wyraźnie się stacza – już jako Mareczek cudownie odnajdzie się w Leśnej Górze.
Opuszcza też „Na dobre i na złe” Krzysztof Pieczyński, odtwórca roli dr. Bruna Walickiego. Jego niedawno nawiązany romans z dr Moniką zakończy się fiaskiem. Bruno postanowi więc wyjechać i objąć posadę ordynatora w szpitalu w Radziejowie. Również Andrzej Zieliński – dr Pawica – opuści serial, udając się za swoją dawną miłością w siną dal. Prawdopodobnie odejdzie też Alicja Bachleda-Curuś, ukochana Tomka Burskiego, bo intensywna praca w serialu może przeszkodzić jej w studiach. Możemy jednak zapowiedzieć, że prawdopodobnie nastąpi jeden oczekiwany powrót. W „Na dobre i na złe” pojawi się ponownie Saulius Balandis, litewski aktor o uwodzicielskiej powierzchowności, który oczarował nie tylko dr Zosię Burską, ale i damską publiczność.