Archiwum Polityki

Święty czy kolaborant?

Postacią niemal świętą na Opolszczyźnie był przez wiele lat Edmund Jan Osmańczyk. Pod koniec 2003 r. rozpętała się dyskusja, czy święty był sowieckim kolaborantem. Osmańczyk był Ślązakiem, przed II wojną działaczem Związku Polaków w Niemczech, w czasie wojny żołnierzem AK, w latach 1979–1980 członkiem Rady Państwa, przez kilkadziesiąt lat bezpartyjnym posłem, jednym z kilkunastu, którzy w 1982 r. podczas głosowania nad delegalizacją Solidarności wstrzymali się od głosu. – Był człowiekiem, który wiedział, że polityka jest sztuką robienia rzeczy możliwych i tak postępował – mówi historyk i senator z Opola prof. Stanisław S. Nicieja (SLD). W pierwszych wolnych wyborach 1989 r. Osmańczyk został senatorem z listy Solidarności. Kilka miesięcy później zmarł.

Rok temu społeczny komitet zaproponował, żeby 2003 r. ogłosić rokiem Osmańczyka. Władze Opola inicjatywy nie podjęły, ale dopiero teraz wiadomo dlaczego: „Nowa Trybuna Opolska” ujawniła pismo, w którym wiceprezydent miasta Arkadiusz Karbowiak (obecnie bezpartyjny) uznał Osmańczyka za kolaboranta. Powiedział gazecie, że Osmańczyk był członkiem aparatu komunistycznego zniewolenia, uczestniczył w transmisji do Polski polityki Kremla i stał na czele komitetu, którego działalność wymierzona była przeciw Augustowi Pinochetowi, chroniącemu naród chilijski przed terrorem komunistów. – To, co się dzieje w sprawie Osmańczyka, przypomina mi czasy po II wojnie, kiedy komuniści rozliczali II RP, twierdząc, że nawet pod zaborami było lepiej – mówi Nicieja.

Polityka 2.2004 (2434) z dnia 10.01.2004; Ludzie i wydarzenia; s. 13
Reklama