Archiwum Polityki

Żuraw i czapla wersja irańska

84 amerykańskich wolontariuszy organizuje szpital polowy w dotkniętym trzęsieniem ziemi irańskim mieście Bam. Przywieźli ze sobą 75 ton leków oraz decyzję rządu o częściowym zniesieniu sankcji. Pozwoli ona irańskiej diasporze w USA wesprzeć rodaków w potrzebie. To pierwsze takie uchylenie obostrzeń od 25 lat, ale zamiast ocieplenia szybko przyszedł przymrozek: Iran nie wpuścił amerykańskiej komisji, która miała na miejscu tragedii określić najpilniejsze potrzeby i dalsze środki pomocy. Tę z kolei odmowę skrytykowały kręgi liberalne jako odrzuconą szansę na stopniowe przywracanie stosunków z Wielkim Szatanem. Opowiada się za tym irańska ulica zmęczona ćwierćwieczem sankcji, a już z pewnością biznes i środowisko uniwersyteckie. Przeciwnym zmianom konserwatystom religijnym amunicji dostarczył sam George Bush, który skomentował, że amerykańska pomoc nie zmienia ani na jotę wymagań, jakie Waszyngton stawia Teheranowi (współpraca w zwalczaniu terroryzmu oraz inspekcja przemysłu jądrowego). Trzeźwo myślący dziennik „Yass-e-na” pisze, że przypomina to prastary irański mit o Ramy i Veis, parze wiecznie skłóconych kochanków, która nie może żyć bez siebie i o to do siebie ma głównie pretensje. Czytaj także na s. 80.

Polityka 2.2004 (2434) z dnia 10.01.2004; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 14
Reklama