„Młody Adam” to film dla dorosłych – nie tylko z powodu bardzo śmiałych scen erotycznych. Brytyjski reżyser David Mackenzie zainteresował się książką szkockiego pisarza Alexandra Trocchi’ego, w swoim czasie czołowego przedstawiciela beat generation, wydającego awangardowe pismo „Merlin”, do którego pisali Sartre, Beckett i Genet. Bohater „Młodego Adama” przypomina nieco samego autora powieści, który traktował swe życie jak eksperyment. Ma być pierwowzorem nowego człowieka, żyjącego poza systemem przyjętych norm moralnych – na co wskazuje biblijny tytuł. Akcja toczy się w latach 50. na kanałach (i w ich okolicach) łączących Glasgow z Edynburgiem. Szlak ów przemierza barka, która jest zarazem domem dla małżeństwa z dzieckiem. Pewnego dnia na pokład wchodzi młody włóczęga, szukający dorywczej pracy. Typowy buntownik, jacy w tamtych czasach pojawiali się w literaturze i w kinie. Nie wiemy skąd przybył, ani dokąd zmierza, wiemy tylko, że źle się czuje w zastanym świecie. Wkrótce mężczyźni wyłowią z kanału ciało młodej kobiety. Policja podejmuje śledztwo, znajduje domniemanego mordercę. Z retrospekcji dowiemy się, że była kochanką Adama, który tymczasem wdaje się w namiętny romans z żoną właściciela barki. To co z początku wydaje się obyczajową opowieścią, przemienia się w moralitet, choć być może reżyser zbyt długo każe nam na to czekać. Główną rolę zagrał świetnie Ewan McGregor, dziś jeden z najciekawszych aktorów europejskiego kina.
Zdzisław Pietrasik
++ dobre
+ średnie
– złe