Archiwum Polityki

Czy minister oskarży sam siebie?

Szóstego sierpnia 1995 r. pod Białobrzegami nad Pilicą Peugeot staranował Seata. Jadąca Seatem Jadwiga P. doznała poważnych obrażeń, do dzisiaj ponosi konsekwencje tego zdarzenia, jest kaleką. Biegli jednoznacznie stwierdzili, że winę za wypadek ponosi kierujący Peugeotem: jechał z nadmierną szybkością i nie zachował należytej ostrożności zbliżając się do skrzyżowania. Prokurator z Grójca wszczął w tej sprawie postępowanie. Zebrane dowody wystarczały, aby postawić sprawcy zarzut, ale uniemożliwiał to jeden szczegół. Nieostrożny kierowca Marek S. był sędzią Sądu Wojewódzkiego w Krakowie, chronił go immunitet. Prokurator wystąpił więc o uchylenie sędziemu immunitetu. Sąd dyscyplinarny w Warszawie uznał, że „okoliczności zdarzenia czynią wniosek prokuratury w pełni uzasadnionym” i immunitet uchylił. Sędzia odwołał się od tej decyzji, a wyższy sąd dyscyplinarny zmienił orzeczenie i odmówił zgody na pociągnięcie swojego krakowskiego kolegi do odpowiedzialności karnej. Prokurator sprawę musiał umorzyć.

Dzisiaj ówczesny sędzia jest ministrem sprawiedliwości, nazywa się Marek Sadowski. Decydując się na objęcie stołka szefa resortu musiał zrezygnować z funkcji sędziego. Tym samym przestał działać chroniący go immunitet. Czyn, o popełnienie którego jest podejrzewany (bo o ewentualnej winie rozstrzygnąć może wyłącznie sąd), jeszcze nie uległ przedawnieniu. Zgodnie z zasadą legalizmu, prokurator z Grójca, który dziewięć lat temu chciał Markowi Sadowskiemu postawić zarzut sprawstwa poważnego wypadku, ma obowiązek wznowić postępowanie. Na razie jednak tego nie uczynił, chociaż Sadowskiego już od kilku miesięcy nie chroni immunitet.

Nie mogę wznawiać sprawy tak dawno umorzonej – tłumaczy prokurator.

Polityka 31.2004 (2463) z dnia 31.07.2004; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 13
Reklama