Zaczęło się jak w bajce o Kopciuszku. 17-latka z prowincji trafiła do telewizyjnego programu Zbigniewa Górnego „Śpiewać każdy może”. Po tym występie przyszło zaproszenie na opolskie Debiuty, a później jedna z głównych ról w musicalu „Metro”. Piękna, obdarzona niepospolitym głosem dziewczyna stała się perełką naszego raczkującego show-biznesu.
Polska przeżywała właśnie początki systemowej transformacji, zaś w branży estradowej zapowiedzią nowych czasów stał się ów pierwszy w historii polski musical, w dodatku finansowany z prywatnych pieniędzy. Powszechne wyobrażenia o karierze nie odbiegały jednak od tych dawniejszych, peerelowskich: masz talent, dobrą prezencję, piszą o tobie w gazetach, pokazują w telewizji, więc jesteś ulubienicą i tak będzie zawsze. Jak się zdaje, sama piosenkarka w pełni takie wyobrażenia podzielała.
Edyta Górniak znalazła się na topie w 1994 r., kiedy na Festiwalu Eurowizji w Dublinie zajęła II miejsce wykonując piosenkę „To nie ja”. Sukces przyjęto z olbrzymim entuzjazmem, tym bardziej że Polska zaprezentowała się w konkursie po raz pierwszy. Edyta była na fali, a jej debiutancki, wydany rok później album „Dotyk” błyskawicznie osiągnął status platynowej płyty. Krytycy muzyczni zaczęli porównywać młodą piosenkarkę do Celine Dion, zaś prasa kobieca uczyniła z niej symbol nie tylko estradowego tryumfu, ale i urody. Generalnie – gazety i nawet pierwsze w III Rzeczypospolitej kolorowe magazyny zachowywały się tak jak dawniej. Pisano głównie o tym, jak śpiewa i nagrywa, a nie o tym, jak żyje.
Wydawało się, że nic więcej do szczęścia nie trzeba – kochała ją publiczność, media traktowały z atencją, na festiwalu opolskim była już gwiazdą pierwszej wielkości, rozpoczęła wreszcie karierę międzynarodową pod opieką biznesmena Wiktora Kubiaka, producenta „Metra”, czego efektem stał się wydany przez wytwórnię EMI w 1987 r.