Archiwum Polityki

Patron ulicy

Upały, burze, pioruny zygzakowate i kuliste, czyli tegoroczne lato. Kanikuła, martwy sezon? Żarty, proszę państwa. Rodziewiczównej zawdzięczamy rzewną opowiastkę pt. „Lato leśnych ludzi”. Zakasowało je Lato obleśnych ludzi: wystarczy zaszeleścić gazetą, zaraz pojawi się jakiś profesor Pedofilutek bądź seminarzysta na studiach za granicą. Ani chwili spokoju, trwa inwazja dźwięków. Tu młodzieżówka SLD, ku zgrozie Oleksego, który swoje już odstał, odśpiewała Międzynarodówkę, tam znowu Samoobrona musiała zrezygnować z hymnu: „Ten kraj jest nasz i wasz”, bo okazało się, że kraj, owszem, jest nasz. Za to melodia cudza, import z Czech. Zgodnie z tradycją: najpierw z Czech sprowadziliśmy chrześcijaństwo, potem buty Bata, więc szlak był już przetarty.

Nowa pieśń lepperowców z pewnością nie jest kradziona. To utwór oryginalny, szalenie demaskatorski. Bryndza w kraju taka, że na rymy nas nie stać:
Do Samoobrony idą ludzie zawiedzeni.
Na biało-czerwonych razem głosujemy.

Przesadziłem, w zwrotkach, tzw. kantach (to broń Boże nie jest aluzja), są rymy, efekt pielgrzymek do Częstochowy:
Wielki apel do was partie, które już rządziły,
By wybory nadchodzące już was nie kusiły.

Pieśń zawiera w sobie ładunek dydaktyki. Informuje krawaciarzy w paski, że „Unia w PO się zmieniła, PiS AWS wykreowała bieda”. Nie odnaleźlibyśmy się z rozumem, gdyby nie charyzmatyczny Wódz, który „wszystkie partie wraz z Rokitą równo miesza z błotem”. Dawniej też trafiały się pieśni-ściągaczki. Tyle że słowa do nich pisali fachowcy, bywało że wybitni poeci bądź sprawni tekściarze. A tu taka żałosna partanina, taka amatorszczyzna. Niby drobiazg, lecz jak uwierzyć w ozdrowieńczą siłę partii, która nawet pieśni masowej na poziomie nie potrafi zaproponować swoim członkom i sympatykom.

Polityka 31.2004 (2463) z dnia 31.07.2004; Groński; s. 86
Reklama