Według wyliczeń Instytutu Turystyki, co roku letnie wakacje nad Bałtykiem, w górach lub nad jeziorem spędzało co najmniej 9 mln rodaków, którzy dziennie wydawali tam ok. 100 mln zł. Teraz wyjątkowo paskudna aura sprawiła, że w połowie lipca popularne kurorty świeciły pustkami. Prawdziwy dramat przeżywają gospodarze w powiecie żywieckim, skąd ulewy wygoniły niemal wszystkich wczasowiczów. By resztę zatrzymać, najbardziej zdesperowani właściciele kwater oferują łóżko już od 5 zł za dobę, choć do niedawna brali co najmniej cztery razy tyle. Jedynym warunkiem skorzystania z oferty jest wykupienie obiadów.
Niska frekwencja spowodowało blisko 50-proc. obniżkę cen noclegów nad jeziorami i nad morzem. Tyle że przecena dotyczyła kwater o niższym standardzie, bo tych lepszych z łazienkami jest wciąż zbyt mało i bez względu na pogodę są rozchwytywane.
Zła pogoda stoi za kiepskimi wynikami browarów, rozlewni napojów chłodzących i producentów lodów. – Jeszcze wiosną szacowaliśmy, że Polacy wypiją o 10 proc. więcej piwa niż przed rokiem. Dziś wiemy, że o żadnym wzroście nie ma mowy – mówi dyr. Krzysztof Rut z grupy Żywiec.
Zła aura to nie tylko przekleństwo browarów. Grupa właścicieli ogródków piwnych przy ulicy Piotrkowskiej w Łodzi zwróciła się z petycją do władz miejskich o obniżkę czynszu, argumentując, że w przeciwnym razie zbankrutują. Sprzedawcy lodów na Wybrzeżu, by tego losu uniknąć, zabrali się za wypiek gofrów, a właściciele sklepów z pamiątkami ratują się sprzedażą tanich parasolek. Ciężko zarobić na handlu odzieżą, by więc ograniczyć straty, handlowcy zaczęli wyprzedawać letnią kolekcję już z końcem czerwca. Zyski notują zaś właściciele kin i krytych basenów.