Archiwum Polityki

Grając sen nie otwiera się oczu

„Powiedz mi – zapomnę, pokaż – zapamiętam, pozwól uczestniczyć – a zrozumiem”, takie hasło wisi w jednym z ośrodków dla dzieci opóźnionych w rozwoju. Stąd wzięła się terapia teatrem, który wszak pokazuje i pozwala uczestniczyć.

Marta nie zrozumie. Nie kontroluje fizjologii, nie mówi i nie potrafi sama niczego dla siebie zrobić. Krzyczy całymi dniami. Jej skóra brzydko pachnie. Uderza rękami po głowie raniąc się boleśnie; może w proteście, a może we wzywaniu pomocy. Nie wiadomo. Niezgoda na coś, pragnienie pomocy mogą być w jej zamurowanym świecie nawet nieprzeczuwalne.

Trzeba setek prób, żeby wyjść poza ten świat bodaj na kroczek, żeby Marta była choć trochę mniej nieszczęśliwa. Być może zresztą to my przykładamy do niej tę miarę: nieszczęśliwa mniej lub bardziej – a ona jest zupełnie poza tym.

Próbę wyprowadzenia jej poza zamknięcie mogłaby podjąć matka. Ale ona nie chce Marty nawet widywać.

Siostra Marty, Ela, nie jest upośledzona tak głęboko jak Marta, lecz umiarkowanie. Los był dla niej łaskawszy. Dlatego Ela może brać udział w piątym Międzynarodowym Przeglądzie Teatrów Niepełnosprawnych, który od lat organizuje Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy w Tczewie.

Michał, który gra rolę trębacza w przedstawieniu ośrodka z Gdańska, jest głuchy. Kiedy z głośnika rozlega się głos trąbki, Michał na scenie podnosi ją do ust i przebiera palcami po instrumencie. Gra. Jest to ogromny wyczyn w upośledzeniu umiarkowanym. Michał musi zrozumieć, że istnieje związek między graniem, którego nie słyszy, i tym, co robi z trąbką. I że jego gra czemuś służy w przedstawieniu. Robi krok w stronę świata pojęć.

Określanie pojęć jest dla nich najtrudniejsze. Co to jest czapka? Na głowę. Łyżka? Do jedzenia. Komar i mucha? One latają. Ale już wierność i lojalność, prawda i fałsz, dobro i zło – to są bardzo trudne definicje w świecie przedmiotów i rzeczy, w którym abstrakcję buduje się powoli.

Ta i me

Dlatego tylu jest diabłów i aniołów w przedstawieniach granych przez upośledzonych.

Polityka 30.2004 (2462) z dnia 24.07.2004; Na własne oczy; s. 92
Reklama