Archiwum Polityki

Kasjerzy lewicy

Pieniądze z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi zasilały kasę SLD – twierdzi Marek K., były prezes Funduszu, oskarżony o spowodowanie w nim strat w wysokości 42 mln zł.

Marek K. zeznał w prokuraturze, że pieniądze osobiście przekazywał m.in. posłowi Andrzejowi Pęczakowi, wówczas baronowi łódzkiego SLD. Zostały one wyprowadzone z jednej ze spółek Funduszu – Agencji Poszanowania Energii.

W lutym 2001 r. jako pierwsi opisaliśmy w artykule „Fundusz Ochrony Własnego Środowiska – Jak działa partyjna machina do robienia pieniędzy” stworzony przez Marka K. system spółek, dzięki którym wyprowadzano pieniądze z WFOŚ (później sprawą zajęła się „Gazeta Wyborcza”). W systemie nic nie działo się bez wiedzy i zgody Pęczaka. To za jego sprawą Fundusz inwestował pieniądze w przedsięwzięcia zupełnie nie związane z ochroną środowiska (np. zakup akcji firmy odzieżowej Pilica czy Banku Częstochowa). To dzięki niemu kilku lewicowych działaczy zdołało uwłaszczyć się na utworzonych spółkach i zatrudnić w nich całe swoje rodziny (POLITYKA 12).

Podobnie funkcjonowały inne instytucje w województwie, nad którymi kontrolę przejęło SLD. W 2002 r. w artykule „Baron P.” ujawniliśmy, że Pęczak wielokrotnie nakłaniał partyjnych kolegów sprawujących funkcje publiczne do podejmowania decyzji zgodnych z interesem zaprzyjaźnionych firm. Twierdził przy tym zawsze, że pieniądze z pilotowanych przez niego transakcji zasilą kasę SLD. Dzięki temu zyskał sobie w partii miano „kasjera”. Część działaczy zarzucała jednak Pęczakowi, że gotówkę braną „na partię” zostawiał faktycznie w swojej kieszeni.

Polityka 28.2004 (2460) z dnia 10.07.2004; Ludzie i wydarzenia; s. 14
Reklama