Archiwum Polityki

Grecja musi być zburzona

Finały wszystkich turniejów przyprawiają mnie o czarne melancholie i studzienne depresje, z biegiem czasu staje się to nie do zniesienia, tym razem postanowiłem zapobiec takim stanom definitywnie – nie będę mianowicie oglądał finału, pójdę do kina. A też niczego nie zmienię w tym tekście w poniedziałek, po meczu.

Awans Grecji moją desperację wzmacnia i utwierdza. Finał bez Grecji byłby melancholijny i depresyjny, finał z Grecją będzie na dodatek szpetny. Szpetna a skuteczna gra Greków jest tak szpetna, że budzi obrzydzenie, i tak skuteczna, że budzi furię. Wkład obecnej reprezentacji Grecji w światową piłkę nożną jest zabójczy. Wskazany przez Greków kierunek ewolucji światowej piłki nożnej jest kierunkiem śmierci – celem ocalenia światowej piłki nożnej grecki system należy unicestwić. Grecja musi być zburzona.

I nawet nie powiadam, że cała nadzieja w Portugalii – teraz i tak jest za późno, teraz i tak jest bez znaczenia, czy jadowite greckie mrówy będą mistrzami, czy tylko wicemistrzami Europy, teraz nawet Portugalia, w której nogach honor ludzkości, ma przechlapane, bo w końcu co to za satysfakcja zdobyć tytuł wygrywając z Grecją? Nawet jak Portugalia wygra (Wygra? Chryste Panie?), nie do niej będą te mistrzostwa należeć. Te mistrzostwa będą należeć, bo już należą, do Greków.

Zawsze popierałem nieodkrywczą prawdę, że urok sportu polega na wielkich niespodziankach, ale sens na tym, że na ogół zwyciężają lepsi. Jak układ pomiędzy niespodzianką a sensem zostaje wyraźnie zachwiany, jak sport zaczyna mieć wyłącznie sens, jak zawsze i wszędzie wygrywają lepsi, robi się nudno. Ale jak sport całkowicie traci sens, jak zdarzają się same niespodzianki, jak wszyscy lepsi przegrywają – rodzą się demony.

Polityka 28.2004 (2460) z dnia 10.07.2004; Pilch; s. 98
Reklama