Archiwum Polityki

Berlin nasz!

W Berlinie panika: armię bezdomnych i bezrobotnych Polaków ściągnie do miasta Unia Europejska. – Spokojnie, oni już tu są – mówi Witold Kamiński z Polskiej Rady Społecznej w Berlinie.

Na drzwiach berlińskich placówek opieki społecznej rozwiesza się polskojęzyczne ogłoszenia: godziny wydawania przykościelnych zup, adresy łaźni, poradni i noclegowni dla bezdomnych. Flamastrem podkreśla się prośbę o niewnoszenie alkoholu.

Chcemy panować nad sytuacją – mówi Jürgen Mark, szef noclegowni Caritas na Franklinstrasse w Berlinie. Wyciąga z szuflady raport EAPN (European Anti Poverty Network – Europejskie Stowarzyszenie do Walki z Biedą w Europie): liczba bezdomnych w Polsce to 300–500 tys. (oficjalne polskie dane określają tę grupę tylko na 30 tys.); bezdomności towarzyszy 20-proc. bezrobocie. – Te statystyki przyjdą tutaj, przez otwartą granicę – martwi się Jürgen.

Już teraz w noclegowni Caritas codziennie o łóżko pyta nawet kilkunastu Polaków. Miejsc jest mało, nie każdy może liczyć na pościel, ręcznik, posiłek. Polscy przybysze, ku zdziwieniu personelu noclegowni, często proszą o budzenie o świcie. – To nie hotel robotniczy – narzeka Jürgen. – Noclegownię utrzymują niemieccy podatnicy.

EAPN apeluje jednak o wrażliwość społeczną wśród członków starej unijnej Piętnastki. W internetowym memorandum diagnozuje, że do UE nowe kraje ze Wschodu łącznie wprowadzą 68 mln ludzi definiowanych jako biedni (żyjący poniżej średniego dochodu w danym państwie). – Jest czego się bać, ale Unia nie może stać się fortecą w swoich starych granicach – mówi Michaela Moser, koordynator do spraw rozszerzenia Unii w EAPN. – Cóż, bogactwem starej Europy trzeba się będzie podzielić.

Z pełnym brzuchem

Płyn odwszawiający – proszę bardzo. Może zapisać na leczenie zęba? W piątek będzie ginekolog, zbiera zapisy dziewczyn na skrobankę.

Polityka 28.2004 (2460) z dnia 10.07.2004; Na własne oczy; s. 100
Reklama