Archiwum Polityki

Powyborcze zamiany miejsc

Jedyną osobą, którą zapewne cieszy niska frekwencja w wyborach europejskich, jest minister finansów, który zwycięskim komitetom wyborczym wypłaca z budżetu dotację podmiotową. Jej wysokość zależy od liczby osób, które oddały głosy (za każdą osobę – 1 zł). Do urn poszło 6,258 mln obywateli i tyle samo złotych wyniesie dotacja (gdyby poszła połowa wyborców, to minister musiałby wysupłać prawie 15 mln zł). Z powodu niskiej frekwencji dotacja za jeden zdobyty mandat wyniesie jedynie 115,9 tys. zł i zwycięska PO za swoje 15 mandatów otrzyma 1,738 mln zł.

Wśród eurodeputowanych znalazło się 4 senatorów i 17 posłów, którzy utracili krajowe mandaty. Skład Senatu będzie uzupełniony w wyborach uzupełniających, co potrwa do 3 miesięcy. Jeśli kadencja Sejmu ulegnie skróceniu, to zaoszczędzimy ok. 10 mln zł, bo aż tyle mogą kosztować wybory 4 nowych senatorów.

Nowymi posłami zostanie 17 osób, które w wyborach 2001 r. na liście okręgowej, z której wszedł do Sejmu poseł wybrany obecnie do Strasburga, uzyskały najwięcej głosów. Niektórzy ówcześni kandydaci odmawiają przyjęcia mandatu, choćby Aleksander Hall, który nie chce szargać swojego nazwiska w obecnym Sejmie. Z kolei inni nie dochowali partyjnej wierności lub w samorządzie zajmują stanowiska, których nie wolno łączyć z mandatem posła. Nie chcą z nich rezygnować, skoro już za tydzień może być przesądzone skrócenie kadencji Sejmu. Z objęcia mandatów zrezygnowali m.in. obecni starostowie z Kwidzyna (PO) i Myśliborza (SLD), burmistrz Andrychowa (PiS) i prezydent Tczewa (PO). Chciał to też zrobić wicestarosta zambrowski (PiS), ale uległ naciskom, bo inaczej jego partia straciłaby mandat, gdyż kolejna osoba z listy PiS teraz jest w LPR.

Polityka 26.2004 (2458) z dnia 26.06.2004; Ludzie i wydarzenia; s. 14
Reklama