Prokuratury i sądy coraz częściej stają przed arcytrudnym zadaniem wejrzenia w najintymniejsze rodzinne sprawy i rozstrzygania o winie, które w razie najmniejszego błędu przynosi ogromną krzywdę jednej ze stron. Muszą rozróżniać rzeczywiste sprawy kazirodztwa (w 2003 r., według danych Komendy Głównej Policji, stwierdzono 48 takich przestępstw) i brudne gry dorosłych, których ofiarami padają dzieci. Prokuratorzy przyznają nieoficjalnie, że często w takich przypadkach są zupełnie bezradni.
„Kąpaliśmy się nago. Tata jeździł mi po brzuchu sterczącym ogonem, a potem się na mnie wysikał” – takie wyznanie (wyjęte z zeznań dziecka) w ustach kilkuletniej dziewczynki wskazywać może na wydarzenie wstrząsające. Rzecz w tym, że ta historia, według wszelkiego prawdopodobieństwa (i prokuratury), nigdy się nie wydarzyła. Matka nauczyła tego małą Dominikę. Wykorzystując dziecko do rzucenia takiego oskarżenia, chciała pogrążyć byłego męża i odciąć go od kontaktów z córką. Takich spraw jest ostatnio coraz więcej.
Szczególnie dramatyczne są sytuacje, gdy przeciwko ojcu wysuwany jest zarzut seksualnego krzywdzenia dziecka. Nawet gdy po czasie upadnie, powoduje sytuację nieodwracalną i zerwanie kontaktów z dzieckiem. – Dziecko można skutecznie nauczyć każdej historyjki, także o tym, że tatuś dotykał je w taki czy inny sposób. Psychika dziecka ma to do siebie, że z czasem zaczyna ono wierzyć w to, co mu opowiedziano. Sprawa seksualnego molestowania dzieci stała się ostatnio bardzo modna i nośna. Wiele kobiet próbuje wykorzystywać tego rodzaju argument w rozgrywkach ze swoimi partnerami. Może to służyć wygraniu sprawy rozwodowej i, co też bardzo istotne, odcięciu na zawsze ojca od dziecka – mówi dr Jolanta Zmarzlik z Fundacji Dzieci Niczyje.