Co łączy Johna Cage’a, legendarnego twórcę muzycznej awangardy amerykańskiej, z Leszkiem Możdżerem? Obaj stosowali (ten ostatni wciąż stosuje) tzw. preparację fortepianu: zmianę brzmienia instrumentu przez wkładanie doń różnych przedmiotów. Dla Możdżera to zresztą tylko jeden z elementów jego specyficznego, łatwo rozpoznawalnego języka muzycznego. Nowa płyta solowa jednego z naszych najwybitniejszych pianistów jazzowych zawiera co prawda nagranie sprzed lat siedmiu, ale ten artysta ukształtował się w pełni bardzo wcześnie. Poza dyskretnie wykorzystanymi tematami Tymona Tymańskiego, Milesa Davisa, średniowiecznego chorału i tradycyjnej pieśni kościelnej są tu wyłącznie kompozycje Możdżera. A raczej: zanotowany na gorąco żywioł improwizacji, wartko płynący strumień muzycznej świadomości.
Leszek Możdżer, „Piano”, ARMS Records 2004
++ dobre
+ średnie
– złe