Archiwum Polityki

Myśli Bardotki o czystości rasowej

Jak podała prasa, sąd paryski skazał Brigitte Bardot na karę grzywny w wysokości 5 tys. euro za nawoływanie do nienawiści rasowej na stronach książki „Krzyk w ciszy”. Pewnie mało kto zauważył, ale dzieło to ukazało się także u nas nakładem wydawnictwa Assimil Polska. Mamy więc okazję poznać bliżej myśli byłej gwiazdy kina, która nie ukrywa, iż darzy wielką miłością zwierzęta, z ludźmi ma natomiast kłopoty, zwłaszcza tymi, którzy nie mogą przedstawić świadectwa czystości rasowej. „Kiedy wśród zwierząt czystość rasy poddawana jest najwyższej kontroli, mieszańce pozostawia się, by zgniły pod płotem lub zdychały bez okazywania krzty litości – pisze Bardot – my okazujemy poprawnie polityczną poprawną dumę z krzyżowania genów, osłabiającego nasze dziedziczne cechy”. Dawni Francuzi aktorce podobali się, zwłaszcza kiedy przeganiali najeźdźców, współcześni zaś są nie tylko tłuści i brzuchaci, ale poddają się dobrowolnie imigrantom, którzy „obsrywają ołtarze i sikają na kolumny” oraz tylko czekają, by skoczyć tubylcom do gardeł. „Trzeba być potrójną cipą, by tego nie przyznać” – konstatuje autorka. Byłej gwieździe nie podoba się też współczesna francuska kultura wyzbyta ducha wielkości. „We wszystkich dziedzinach sztuka stała się prawdziwym gównem zarówno dosłownie (jeżeli mogę tak to nazwać) jak i w przenośni” – stwierdza autorytatywnie Bardotka.

Na szczęście są jeszcze szlachetne zwierzęta.

Zdzisław Pietrasik

Polityka 26.2004 (2458) z dnia 26.06.2004; Kultura; s. 53
Reklama